W ramach przygotowań do TUT postanowiłem pobiegać w terenie. Wybór padł na Mierzeję Wiślaną, a konkretnie okolice Stegny. Pierwotnie miałem w planach wizytę w Trójmiejskim Parku Krajobrazowym, ale mierzeja jak się okazało ma podobne warunki terenowe do biegania. W tym wypadku sprzęt biegowy musiał być innego rodzaju niż na płaskich trasach. Tak więc zastosowałem buty terenowe (bieżnik raczej łagodny jak na buty trailowe) oraz plecak biegowy z bukłakiem (pojemność 8 litrów, w tym 1 litr na płyn), który zapełniłem izotonikiem. Jest to zestaw z którym mam zamiar trenować jak najczęściej gdyż to on ma mi posłużyć do ukończenia ultra maratonu. Ponadto muszę się przyzwyczajać do ciężaru plecaka ponieważ w czasie startu będzie w nim dodatkowo kilka innych rzeczy.
Start w miejscowości Jantar i już na samym początku zaskoczenie. Wielka wydma w lesie i prowadzące na jej szczyt kręte schody. Jednak postanowiłem wybrać inną drogę, czyli stromy podbieg w głębokim piachu. Nie było łatwo. Przez chwilę myślałem że jestem w Lasach Oliwskich.
Potem bieg granią z kilkoma podbiegami i zbiegami. Następnie przeciąłem asfaltową drogę prowadzącą na plażę w Jantarze i znów droga przez las. Tutaj było już w miarę płasko. Jednak nie ułatwiałem sobie zadania. Kluczyłem po lesie i zaliczałem kolejne wzniesienia aż dobiegłem do głównej drogi leśnej prowadzącej w stronę Stegny. Po kilku kilometrach zwrot na północ i dobiegłem do plaży w Stegnie.
Po kilku chwilach i kilku widokach zawróciłem do lasu. Kolejne podbiegi i zbiegi przez klika kilometrów. W pewnym momencie wyszło słońce i automatyczna poprawa humoru. Powoli jednak czułem w nogach przebiegnięty dystans. Leśny teren odczuwałem zupełnie inaczej niż płaskie i asfaltowe drogi. Zdałem sobie sprawę że to zaledwie wstęp do tego czeka mnie na TUT. Jednak wiem że tylko taki trening daje jakieś szanse na przebiegnięcie ultra maratonu.
Pod koniec założonej trasy powróciłem do punktu startu czyli wielkiej i stromej wydmy. Na ta chwilę to chyba mój ulubiony zbieg. Można trochę poszaleć i poskakać dzięki głębokiemu piaskowi.
W sumie trasa wyniosła około 17 kilometrów, ale czułem się jakbym przebiegł przynajmniej dwa razy tyle. Czas w jakim pokonałem ten odcinek to ponad dwie godziny. Sporo, ale to tylko uwidacznia jak bardzo różnią się biegi terenowe od tych które biega się po płaskim podłożu. Wielkich strat nie było poza otarciami od plecaka biegowego. Muszę coś pokombinować z tym elementem, gdyż 65 kilometrów z otarciami może być problematyczne. Buty spisały się znakomicie - stopy przeżyły w stanie nie naruszonym, chociaż to sprzęt raczej z niskiej półki. Jednak jak się okazuje nawet takie buty potrafią zaskoczyć.
Reasumując uważam że okolice Stegny to świetne tereny biegowe i polecam udanie się tam każdemu zainteresowanemu. Piękne krajobrazy, morze, plaża i sporo górek, które potrafią dać w kość :)
Komentarze
Prześlij komentarz