Przejdź do głównej zawartości

Posty

Wyświetlanie postów z grudzień, 2016

Święta, święta i po świętach a tu za rogiem nowy rok.

Tydzień przed świętami dopadł mnie katar. Mega katar. Nie byłem w stanie biegać. Całkowita porażka. Dopiero w piątek przed wigilią zebrałem się i wyszedłem na kilka kilometrów. Potem dwa dni świąt. Dieta trochę się rozjechała, podobnie jak waga. Ostatni bieg wczoraj. Bieg z bólem. Kolka od trzeciego kilometra. Drugi raz w życiu musiałem z tego powodu zatrzymać się. Tragedia. Liczę już dni do końca roku. Mam nadzieję że od stycznia wszystko się poukłada i wyrówna. Plan jest taki aby od nowego roku bardziej restrykcyjnie przestrzegać diety opartej na tłuszczach, zwiększyć ilość ćwiczeń siłowych i kilometraż biegów. W drugiej połowie lutego czeka mnie TUT czyli 65 (67?) kilometrów po górkach. Czasu mało, a mam wrażanie jakbym dopiero co zaczynał przygotowania. Straszne uczucie. Może faktycznie dopiero zaczynam przygotowania, a wcześniejsze bieganie to tylko rekreacja. Sam już nie wiem. Mam tylko nadzieję że początek przyszłego roku będzie bardziej przyjazny niż końcówka bieżącego. 

I po Harcach...

Marsz / bieg na orientację to dla mnie nowość. Było nas w sumie pięciu. Trzech doświadczonych zawodników i dwóch kompletnie zielonych (w tym ja). Na samym początku napiszę że gdyby nie doświadczeni koledzy to nie wiem czy trafiłbym do pierwszego punktu kontrolnego. Trasa piesza 20 kilometrów. Ale tylko w teorii. Wystartowaliśmy po godzinie dziewiętnastej. Przejście przez ulicę Polanki i w las. Uruchomiłem czołówkę i zaczęła się zabawa. Nie będę szczegółowo opisywał trasy bo też do końca nie wiedziałem gdzie się w danej chwili znajduję. Orientację w terenie odzyskałem dopiero w okolicach PK6. Do tego momentu było różnie. Trasa zróżnicowana. Podejścia, zejścia, błoto i dodatkowo ciemno. Od PK6 było zdecydowanie lepiej i nawet proponowałem reszcie ekipy którędy możemy się poruszać. PK8 to pierwsze załamanie. Wejście na wielką górę (do teraz nie wiem który to szczyt) gdzie okazało się że punkt kontrolny nie istnieje. Było tam pełno zawodników i nikt nie był w stanie go odnaleźć.

Czołówka czyli bieganie po ciemku...

Na wczorajszym treningu postanowiłem przetestować nowy nabytek jakim jest latarka czołowa firmy Tiross. Sprzęt zamierzam wykorzystać na Harcach Prezesa oraz na TUT.  Czołówka posiada diodę typu Cree o mocy 7W wraz z płyną regulacją rozproszenia światła. Według producenta siła światła to około 240 lumenów oraz zasięg około 500 metrów. Świeci w trybie 100%, 50% oraz migającym. Zasilanie stanowią trzy baterie LR03 czyli popularne "paluszki" AAA. Zasobnik na baterie znajduje się na tylnym pasku co poprawia rozkład masy. Głowica posiada regulację kąta nachylenia. Sprzęt jest wykonany z tworzywa sztucznego oraz aluminium. Czas pracy na bateriach to około 16 godzin. To oczywiście dane producenta.  Na trening wybrałem drogę prowadzącą na Westerplatte. Trasa bez jakichkolwiek latarni od węzła Ku Ujściu. Jedyne oświetlenie to przejeżdżające samochody. Po nałożeniu czołówki na głowę w sumie się jej nie czuje. Łatwo wyregulować kąt nachylenia głowicy. Nic nie lata i

Depresja biegacza

Nie chodzi tu oczywiście o chorobę (chociaż jak okaże się w dalszej części tekstu byłem bliski tego stanu), ale o miejsce. Żuławy Wiślane. Południowa część tej krainy jest wyjątkowo płaska i charakteryzuje się depresją o czym przekonałem się dosyć boleśnie w ten weekend. Sobota, czyli dłuższe bieganie. Miało padać do południa, ale kiedy wyszedłem na trening było już po deszczu. Byłem zadowolony z takiego obrotu sytuacji, zwłaszcza że nie widziałem siebie w strugach deszczu. Miejsce to okolice miejscowości Stegna i Jantar. Trasa prowadziła drogą z płyt betonowych, która wiła się pomiędzy polami uprawnymi. Po drodze trochę drzew i krzaków oraz kanałów regulujących poziom wód.  Jako że było po deszczu droga w większości wyglądała jak rzeka. Omijanie wielkich kałuż wymagało sporej siły i skoczności. Każde zejście poza drogę kończyło się jeszcze gorzej. Grunt był jak gąbka dopiero co wyjęta z wody. Po kilku kilometrach w butach miałem sporo wody. Dodatkowo zaczęło mocno wi

Harce Prezesa

Ostatnie "Andrzejki" u Andrzeja były wielce zaskakujące. Wraz z dwójką znajomych podjęliśmy decyzję o starcie w marszu na orientację. Nie wiem na ile był to świadomy wybór, ale faktem jest że widniejemy na liście startowej jako jedna drużyna pod dość kontrowersyjną nazwą. Wydaje mi się że nazwa wynikała z panującej wtedy atmosfery. Zainteresowanych odsyłam na http://www.harpagan.pl/harce/zgloszenia/lista-zgloszen/. Bardzo łatwo nas rozpoznać. W marszu można uczestniczyć na kilku trasach. Wybraliśmy dystans 20 kilometrów. Trasa nocna po lasach oliwskich, z dodatkowym godzinnym przystankiem na ognisko i kiełbaski. Jako że będzie to mój pierwszy start w tego typu imprezie to nie do końca wiem czego mogę się spodziewać. Na pewno trzeba będzie na nowo zaznajomić się z mapą i kompasem. Obowiązkowa czołówka, plecak z wyposażeniem i suchy prowiant wraz z pełnym bukłakiem izotonika tez się przyda. Kompletnie nie wiem którędy będzie prowadzić trasa marszu. Mam nadzieję że