Przejdź do głównej zawartości

Posty

Wyświetlanie postów z 2017

Podsumowanie roku.

Mijający rok obfitował zarówno w pozytywne jak i negatywne wydarzenia biegowe. Wydaję mi się że jednak pozytywów było więcej, a przynajmniej swoją mocą przyćmiły negatywy. Walki z samym sobą i własnymi ułomnościami było sporo. Różnie bywało, ale rok chyba się zbilansował i zamykam ten okres z zyskiem. Jednak zacznijmy od początku.

W biegu po samochód.

Dwa dni temu miałem sytuację z serii "czarny sen kierowcy". Musiałem dostać się w wyznaczone miejsce (ul. Czarny Dwór)  i odebrać pewien samochód, który miał awarię. Nie wnikając w okoliczności tego zdarzenia, nie bardzo miałem możliwość dojazdu autem czy też komunikacją miejską. Nie brałem również pod uwagę taxi. Dojazd ze Stogów na Czarny Dwór po otwarciu tunelu pod Martwą Wisłą to jedynie formalność. Jednak w przypadku braku transportu kołowego robi się spory problem. Wpadłem w końcu na pomysł aby wykorzystać własne nogi.

XXIII Harce Prezesa - relacja.

Po przybyciu do Szkoły Podstawowej nr 84 na ulicy Otomińskiej i odebraniu pakietu startowego pozostawało już tylko czekać na start, który miał się odbyć o godzinie 19:53.  Czas ten umilała nam (było nas razem ośmiu) ciepła herbata z cytryną i obserwowanie nowo napływających zawodników którzy ustawiali się w coraz to dłuższej kolejce do odbioru pakietów. W końcu się doczekaliśmy naszej minuty startowej i w pełnym rynsztunku z świeżo odebranymi mapami ruszyliśmy w ciemną i chłodną noc.

Jesienne klimaty.

Z uwagi na kontuzję kostki (dokładnie stawu skokowego lub kaletki ścięgna achillesa - sam już nie wiem co mi dolega) postanowiłem niedzielne bieganie ograniczyć do minimum. Wybrałem tereny leśne okalające Stogi. Powodem takiego a nie innego wyboru były korzyści płynące z biegania po leśnych duktach. Miękkie podłoże działa kojąco na ścięgna i stawy oraz przez swoją strukturę powoduje wymuszenie innego działania całego układu motorycznego. Innymi słowy jest zdrowiej, bezpieczniej (choć nie zawsze) i bardziej technicznie.

Wkrótce Harce Prezesa po raz drugi.

W nocy z 15 na 16 grudnia bieżącego roku startuje marsz/bieg na orientację Harce Prezesa organizowany przez Klub Harpagan. Będzie to mój drugi występ na tej imprezie. Tym razem zmieniono bazę imprezy oraz teren gdzie ma wszystko się odbyć. Wybieram się do Kiełpina Górnego oraz w lasy otomińskie.

Alkohol (piwo) i bieganie.

Jest to temat trudny i w pewnym sensie kontrowersyjny. Jednak postanowiłem się zmierzyć z tym zagadnieniem w oparciu o własne doświadczenia. Nie chcę tu pisać o naukowych dowodach mówiących o wpływie alkoholu na organizm biegacza. Te informacje są powszechnie znane. Posiadają zarówno zwolenników jak i przeciwników. Chciałbym się skupić na na tym jak ja osobiście to odbieram i jak to na mnie wpływa. No to zaczynamy spożywać...

Brak czasu to pojęcie względne.

Ale czy na pewno? Praca, rodzina i inne obowiązki. Kiedy znaleźć czas na bieganie? Odpowiedź na to pytanie jest trudna, ale jeszcze trudniej jest moim zdaniem wprowadzić w życie przyjęte rozwiązania. Na początku mojej przygody z bieganiem nie było to wcale takie oczywiste. Treningi raz lub dwa razy w tygodniu były czysto rekreacyjne i nie wymagały jakiś specjalnych przygotowań czy też planowania. Z czasem, kiedy pojawiły się jasne cele do zrealizowania, wymagało to już odpowiedniej strategii planowania czasu.

Bieganie dookoła jeziora.

Dziś pogoda ponownie nie rozpieszczała. Silny wiatr skutecznie odwodził mnie od niedzielnego treningu. W końcu w okolicach godziny dwunastej udało się wybiec z domu. Tym razem zrezygnowałem z biegu po utwardzonych ścieżkach i postanowiłem się skryć przed porywistym wiatrem. Skierowałem się w stronę jeziora Pusty Staw. Tym razem zamiast run around the island wyszło run around the lake :)

Ekonomika biegu.

Mój sposób poruszania się w czasie biegu wymaga jeszcze wielu poprawek. To jak biegnę stanowi o końcowym wyniku (dłuższy i szybszy bieg przy mniejszej stracie energii). Czasem jak spojrzę na swój cień, to mam wrażenie że to nie ja biegnę tylko jakiś przysłowiowy "szuracz". Staram się poprawić swoją sylwetkę, ale nie zawsze mi to wychodzi. Jednak problem leży zupełnie gdzie indziej i zaczął się długo przed moim bieganiem.

Przygotowania do Trójmiejski Ultra Track 65 km.

Aktualnie wszystko co robię to przygotowania do TUT w lutym przyszłego roku. Oczywiście nie wszystkie treningi są ukierunkowane typowo pod ultramaraton. Cały czas zmniejszam masę ciała. Dopóki nie osiągnę założonych rezultatów raczej nie wybiorę się na "górskie bieganie". Skłamałem!

Zimowe roztrenowanie.

Wszędzie (portale, czasopisma, itd.) można znaleźć informację, że powoli zbliża się czas na roztrenowanie. Czyli rezygnacja lub ograniczenie treningów biegowych w celu regeneracji naszego ciała oraz umysłu. Okres owego roztrenowania przypada najczęściej na późną jesień lub wczesną zimę. Trwa (zależnie od intensywności treningów) od kilku dni do kilku tygodni. Tyle teorii. A jak jest w praktyce? To już zależy od indywidualnych upodobań. A jak jest u mnie? Zupełnie odwrotnie.

Kill'em all (kilogramy) cz. 2

To już miesiąc stosowania diety redukcyjnej. Jesteśmy z dietą takim małżeństwem na dobre i na złe. Ale to ona rządzi w tym związku. Nie wybacza błędów z mojej strony. Ja z kolei nie mam prawie nic do powiedzenia. Jak każde młode małżeństwo ciągle się kłócimy. Staram się szukać kompromisów i drogi porozumienia, ale w ostateczności pozostaję na straconej pozycji. Albo się dostosuję w 100%, albo dojdzie do separacji lub rozwodu. Choć na szczęście nie jest tak do końca.

Pierwsza świeczka na torcie.

Dokładnie rok temu popełniłem pierwszy wpis na blogu. Sporo przez ten czas się działo. Skłania to do stworzenia krótkiego i zwięzłego podsumowania oraz wyciągnięcia wniosków na przyszłość.

Droga donikąd?

Bardzo dobre pytanie. Ostatnio bardzo trudno jest mi się zmusić do podjęcia treningów. Dwa w tygodniu to aktualnie moje maksimum. Cały czas kontynuuję dietę redukcyjną. Czasami się złamię i coś tam podjadam. Potem mam kaca moralnego. Czuję spadek sił i chęci do biegania. Najlepszy przykład to ten tydzień. W piątek miałem pobiegać. Trochę wiało i to już był dobry powód żeby trening przenieść na sobotę. Z kolei w sobotę rano czułem skutki dnia poprzedniego. Dopiero w niedzielę pojawiłem się na Żuławach i to odwróciło trend. Przynajmniej na chwilę.

Kill'em all (kilogramy)

Od startu w Kaszubskiej Poniewierce minęły już ponad dwa tygodnie. Nieukończenie tego biegu było tylko wyłącznie moją winą i pierwszą biegową porażką. Problemem była masa ciała, a dokładnie nadwaga, która przy tak długim i wyczerpującym dystansie spowodowała zbyt duże obciążenie. Praktycznie dzień po biegu podjąłem wyzwanie. Redukcja masy poprzez odpowiednio dostosowaną dietę. 

Połowa Kaszubskiej Poniewierki

Kilka miesięcy przygotowań pod względem fizycznym oraz mentalnym i pojawiłem się  w końcu na starcie Ultramaratonu Kaszubska Poniewierka u podnóża Łysej Góry w Sopocie (w zasadzie zostałem tam dowieziony - jeszcze raz dzięki Andrzej).  Było kilkanaście minut po godzinie pierwszej w nocy. Oddałem worki z przepakiem i depozytem. Potem kontrola żeli i batonów oraz obowiązkowego ekwipunku. Następnie odprawa przed biegiem i oczekiwanie na start który miał odbyć się punktualnie o godzinie drugiej. W tym miejscu przypomnę że bieg odbywał się na dystansie 100 kilometrów, suma podbiegów to 2300 metrów, suma zbiegów to z kolei 2200 metrów, natomiast limit czasu to 16 godzin. Tak to wyglądało w teorii. Suche liczby, które tak naprawdę niewiele mówiły o tym co mnie miało czekać w ciągu najbliższych godzin.   W pewnym momencie zaczęło się odliczanie, potem start i ruszyliśmy w stronę ciemności...

55 Bieg Westerplatte

W zasadzie nie miałem wielkich oczekiwań odnośnie tego biegu. Plan był taki żeby dobiec do mety w miarę równym tempie. Tyle i aż tyle. Nie przygotowywałem się pod ten bieg w żaden szczególny sposób. Wręcz przeciwnie - robiłem wszystko odwrotnie niż powinno się robić w trakcie przygotowań do dystansu 10 kilometrów. No i wyszło jak wyszło...

Leczenie, ale nie u lekarza.

Aby doprowadzić się do stanu używalności biegowej i pozbyć się nabytej kontuzji, postanowiłem się poddać zabiegom fizjoterapeutycznym. Za namową i doświadczeniem znajomej (jeszcze raz dzięki za informację) zgłosiłem się do do Centrum Zdrowia Galion, które znajduje się w hotelu Galion na Górkach Zachodnich.

W celi śmierci.

Ostatnio chyba trochę przesadziłem z intensywnością treningów. Chociaż użycie słowa "trochę" jest nie na miejscu. Mocno przesadziłem. Tak brzmi lepiej i bardziej prawdziwie. Ogólnie jest słabo i nie wiem co będzie dalej. Za rogiem Bieg Westerplatte i Kaszubska Poniewierka, a ja nie mam dostępu do dużych ilości morfiny lub czegoś co mocno otępia :)

Piekielne podbiegi.

Dziś odbył się XXIII Maraton Solidarności. Oczywiście nie startowałem. Zresztą nie miałem tego nawet w planach. Mam co innego na głowie. Tak więc, kiedy maratończycy ścigali się na trasie z Gdynia do Gdańska, ja trenowałem to czego tak bardzo nie lubię. 

Wycieczka biegowa - podejście nr 2 - tym razem bez otarć.

Po częściowym uleczeniu otarć na pachwinach (sławne spodenki), udałem się w miniony weekend na kolejną wycieczkę biegową. Wybrałem Żuławy jako teren do zwiększenia ilości kilometrów tak potrzebnych moim nogom przed startem w Kaszubskiej Poniewierce. Trasa miała przebiegać z Jantaru poprzez Stegienkę, Głobicę, Chorążówkę, Junoszyno i zakończyć się ponownie w Jantarze. Trasa płaska i w zasadzie nudna, ale za to teoretycznie spokojna i ciacha. Jak się później okazało miałem kilka atrakcji, a jedna z nich była naprawdę wyjątkowa.

Poradnik niedoświadczonego ultrasa - jak pobiec żeby dobiec i uniknąć zgonu na trasie.

Pytają więc postaram się odpowiedzieć... Jak pobiec dystans ultra żeby dobiec do mety? Oto jest pytanie, na które postaram się odpowiedzieć. Zdaję sobie sprawę że moje doświadczenie jest nikłe oraz że będę się pewnie tego wstydził za jakiś czas. Jeżeli jeszcze nie ukończę najbliższego ultramaratonu to dopiero będzie kompromitacja. Ale robię to dla potomnych :) Poradnik jest dla osób które będą startować pierwszy raz na takim dystansie (mają w swoim portfolio chociaż jeden maraton i kilka krótszych biegów) oraz nie liczą na miejsce w pierwszej dziesiątce lub nie daj boże w pierwszej trójce. To porady dla osób które chcą przetrwać i zmieścić się w limicie czasowym. Choć z drugiej strony jeśli ktoś się przyłoży do biegu to może osiągnąć niezły rezultat. Przejdźmy do konkretów.

Wycieczka biegowa czyli nie kupujcie tych gaci.

Sobota, diametralna zmiana pogody. Przestało padać, wyszło słońce. Idealny dzień aby pobiegać gdzieś dalej. Zaplanowałem wycieczkę biegową która miała się zamknąć odległością około trzydziestu kilometrów. Główne punkty tego biegu to twierdza Wisłoujście, Westerplatte, terminal DCT oraz jezioro Pusty Staw.

Słońce, mój wróg.

Wybitnie nie jestem typem biegacza ciepłolubnego. Zdecydowanie nie. Zresztą nie jestem jakimś wyjątkiem. Większość osób biegających woli temperaturę umiarkowaną. Nie od dziś wiadomo że idealna temperatura do biegania to wartość oscylująca w granicach dziesięciu stopni Celsjusza.

Bieganie dookoła innej wyspy

Ostatnie dwa tygodnie przebywałem na urlopie. Mój wybór padł jakże by nie inaczej na jedną z wysp (nazwa bloga zobowiązuje) jońskich, a dokładnie na Zakintos. Wiedziałem że warunki pogodowe (w ciągu dnia temperatura osiągała wartość powyżej trzydziestu pięciu stopni Celsjusza w cieniu) nie pozwolą na zbyt intensywne treningi, a ponadto byłem przecież na urlopie :)

Poranne bieganie czyli jak to wygląda kiedy wschodzi słońce...

Zaciekawiony wpisami Porannego Biegacza  o (jakże by inaczej) porannym bieganiu, postanowiłem dziś sam spróbować jak to jest biegać o wczesnej porze. Plan był prosty. Wstać o piątej rano i zwyczajnie pobiec. Jedynym ograniczeniem były widełki czasowe, które powodowały że kilometraż nie mógł być zbyt imponujący. Oczywiście gdybym zwlekł się z łóżka o czwartej nad ranem to sytuacja wyglądała by zupełnie inaczej. Jednak wstanie o piątej rano w środku tygodnia było już sporym wyzwaniem. Wschód słońca

Grill i jego skutki...

W ostatnia niedzielę wybrałem się na kolejny dziesięciokilometrowy wypad po Żuławach Wiślanych. Bieg miał być spokojny i w umiarkowanym tempie. To właśnie ten grill i tego nie powinno się jeść Problem był jednak taki, że dzień wcześniej konsumowałem dania przygotowane na grillu oraz zapijałem to wszystko chmielowym napojem. Zasadniczo nie powinno to stanowić jakiegoś specjalnego utrudnienia, ale jak się okazało splot kilku czynników spowodował niespodziewane doznania.

Trafiony i prawie zatopiony.

Ostatni weekend obfitował w zupełnie nie biegowe wydarzenie. Za sprawą sporej liczby znajomych wyjechałem na spływ kajakowy na Kociewie. Docelowa rzeka to Wda. Potraktowałem to jako formę wypoczynku połączoną z dodatkowym treningiem na górne partie mięśniowe. Pierwszy dzień spływu to trasa o długości ponad 18 kilometrów. Start z miejscowości Bąk. Dzień zaczął się lekkim zachmurzenie,. Jednak już w czasie dojazdu do miejsca rozpoczęcia spływu przyszła spora ulewa. Po drodze kierowca zgubił kajak i zakopał samochód w głębokim piachu tuż przed przejazdem kolejowym. Czyli spore atrakcje jak na początek. Kiedy udało się w końcu zwodować kajak i rozpocząć wiosłowanie, deszcz zmienił się w lekką mżawkę. 

Jantarowy Przełaj - czyli o strategii można zapomnieć...

Sobota 27 maja 2017 roku. Około godziny dziesiątej pojawiłem w biurze zawodów zlokalizowanym przy wejściu na plażę w Jantarze. Odebrałem pakiet startowy, przymocowałem numer startowy do pasa i pozostało tylko czekać na start który miał się rozpocząć o godzinie jedenastej.

Kurz i pył.

W niedzielę wybrałem się ponownie na lekki trening w terenie. Lekki w sensie tempa, ale jak się okazało dosyć ciężki ze względu na panujące warunki pogodowe i strukturę terenową po której musiałem się poruszać. W ramach przygotowań do sobotnich zawodów w Jantarze, wybrałem Sączki jako odpowiednik warunków z którymi przyjdzie mi się zmierzyć 27 maja.  Czyli las, piasek, wydmy i trochę wzniesień. Ogólnie rzec ujmując to bardzo urozmaicony teren, co prezentują poniższe zdjęcia.

Na głęboki piach i błoto.

Adidas Kanadia 7TR to moje pierwsze typowo trailowe buty. Muszę stwierdzić że bardzo się różnią od butów na asfalt. Nie chodzi tu tylko o budowę i wygląd, ale raczej o zachowanie w terenie. Zacznę jednak od budowy i wyglądu. Buty posiadają ciekawą kolorystykę. Zwłaszcza nazwa własna modelu w kolorze białym została świetnie wkomponowana w niebieskie tło. Pozostałe kolory tworzą odpowiedni kontrast i są miłe dla oka. Materiał z którego wykonano cholewkę to przewiewna siateczka, tworzywo sztuczne (chyba) oraz elementy gumowane. Buty nie są wodoodporne (istnieje również taka wersja).

Wiosna i endorfiny.

W sobotę wybrałem się na kolejną wycieczkę biegową. Tym razem wybór padł na Westerplatte. Pogoda sprzyjała, sporo słońca, lekki wiatr i temperatura iście wiosenna.  Tempo biegu miało być turystyczne i takie w istocie było. Lekko i przyjemnie, bez szarpania i tym podobnych technik treningowych. Biegaczy po drodze jak na lekarstwo. Cisza i spokój, przerywany tylko przejeżdżającymi pojazdami po ulicy.  Na Westerplatte nadal nie naprawiono promenady po zimowych sztormach i z tego co wiem jeszcze długo trzeba będzie na to poczekać. Jednak na miejscu mijałem wielu turystów. Kramy z pamiątkami i nie tylko już zostały rozstawione. Można zakupić hełm czy też maskę do wykorzystania w razie ataku chemicznego.

Majówka czyli nawet kot nie chciał biec.

Wczoraj postanowiłem pobiegać ponownie po płaskich terenach Żuław. Słoneczna pogoda sprzyjała ale również powodowała pewne rozleniwienie. Przykładem tego był kot, który na zapytanie czy wybiera się na wycieczkę biegową, położył się na środku drogi i zaczął się wygrzewać w promieniach słonecznych. Cóż, czekał mnie samotny bieg. Trasa płaska jak deska. Podłoże z płyt betonowych oraz drogi asfaltowe ze sporym natężeniem ruchu (majówka).

Tydzień bez biegania

Dziś mija  tydzień od ostatniego treningu. Tydzień bez biegania. Spowodowane to było różnymi czynnikami o których nie będę pisał - nie chcę zanudzać. Postanowiłem w końcu wyjść i pobiegać. Pogoda sprzyjała. Nie miał to być mocny trening. Raczej krótka wycieczka biegowa. Dziesięć kilometrów bez forsowania tempa.

3 Gdańsk Maraton galeria zdjęć

Jako że nie uczestniczyłem w maratonie, prezentuję galerię zdjęć (mojego skromnego autorstwa) z tego wydarzenia. Mam nadzieję że ktoś się odnajdzie na zdjęciach  :) Galeria 3 GDAŃSK MARATON

O tym jak stracić nogi.

Ostatni raz w terenie biegałem grubo ponad miesiąc temu. Wszystkie dotychczasowe treningi to klepanie kilometrów po asfalcie, postanowiłem więc dziś zmienić ten stan rzeczy i zaaplikować sobie krótki (intensywny) bieg crossowy. Wszystko to w celu przygotowań do Jantarowego Przełaju. Start za dwa miesiące (nawet mniej). Czas najwyższy zacząć mocne przygotowania aby nie narobić sobie wstydu. Trzeba uważnie stawiać kroki :)

Tak się to wszystko zaczęło - od kanapowca do ultrasa (początkującego).

Długo zabierałem się do napisania tego posta (który chronologicznie powinien być pierwszy), podobnie jak do tworzenia samego bloga. Inspiracją były dla mnie wpisy BIEGACZA Z PÓŁNOCY oraz RUN AROUND THE LAKE  którzy zaczynali swoją przygodę z bieganiem z podobnego punktu jak ja, choć dobiegli już o wiele dalej - pozdrawiam Panowie. Moje początki związane z bieganiem były raczej klasyczne na tle innych osób. Wszystko zaczęło się od wagi ciała (ponad 100 kilogramów) oraz coraz bardziej dokuczliwej zadyszki podczas wchodzenia po schodach. Postanowiłem się trochę poruszać. Pierwszy bieg i po 400 metrach całkowite odcięcie od paliwa. Wyplute płuca i tym podobne objawy wskazujące na całkowity brak kondycji. Jednak się nie poddawałem. Po około dwóch tygodniach udało mi się dobiec na plażę na Stogach. Dwa kilometry jednostajnego biegu - jak ja się cieszyłem:) Potem 15 minut odpoczynku na piasku i powrót do domu biegiem z przerwami na marsz. To był mój pierwszy sukces. Jednak po tym &quo

Jantarowy Przełaj - zapisany

To będzie mój drugi oficjalny start w tym roku. Stanie się to dokładnie 27 maja. Miejsce startu jak sama nazwa wskazuje to miejscowość Jantar. Trzy trasy do wyboru: 21, 10 i 3 kilometry. Ja wybrałem wersję najdłuższą czyli 21 kilometrów. Trasa będzie się składać z dwóch pętli. W większości prowadzi przez las. Podłoże głownie utwardzone, jednak występują odcinki z dużą ilością sypkiego piasku. W tym kilka podbiegów o sporym kącie nachylenia. Start i meta znajduje się na plaży, co wiąże się również z biegiem po głębokim piasku (około czterysta metrów).

Miękko, a nawet bardzo miękko.

Jakiś czas temu przypadkiem trafiłem do pewnego sklepu sportowego. Nie ukrywam że szukałem od pewnego czasu butów terenowych. Powoli przymierzałem się do zakupu modelu Salomon Speedcross. W sklepie odbywała się jednak promocja na produkty firmy Adidas. Szybki przegląd asortymentu, przymiarka i kalkulacja kosztów. Wizyta zakończyła się zakupem dwóch par butów - terenowych i na asfalt (w cenie jednej pary Salomonów). Dziś chciałbym opisać te drugie. Mowa o modelu Adidas Galaxy 2. Buty zupełnie inne  niż moje poprzednie New Balance czy Mizuno. Zarówno pod względem konstrukcji, jak i wrażeń z użytkowania.  Z wyglądu buty różnią się od moich poprzednich par. Przód cholewki praktycznie w całości zbudowany jest z dosyć grubej siateczki. Noski są stosunkowo małe. Z kolei zapiętek wydaje się gruby. Podobnie środkowa część cholewki - podejrzewam że jest tam sporo gąbki lub podobnego materiału. Ponadto po założeniu na stopy, buty wydają się szerokie i płaskie. Trochę jak domowe kapcie :)

Sponiewierać się czy też nie?

Od kilku dni trwają zapisy na ultramaraton Kaszubska Poniewierka. Dystans 100 kilometrów, 2300 metrów w górę i 2200 metrów w dół. Start w Sopocie u podnóża Łysej Góry, meta w Wierzycy. Bieg zaczyna się o drugiej w nocy, limit czasowy 16 godzin (do tego limity wewnętrzne). Łatwo sobie zdać sprawę że ten bieg to spore wyzwanie. Choć z drugiej strony podobne przemyślenia miałem przed startem w TUT. Piszę o tym dlatego że cały czas się waham czy wystartować. Czasu teoretycznie jest jeszcze sporo (16.09.2017). Można się w miarę solidnie przygotować.  42 kilometr TUT, punkt żywieniowy Kaszubskiej Poniewierki Najciekawsze w tym wszystkim jest to że podświadomie już się chyba zapisałem. Zebrałem cały potrzebny sprzęt którego nie miałem na TUT. Nowy zegarek w którym bateria trzyma już naprawdę długo oraz buty z bardziej agresywnym bieżnikiem. Pozostaje jeszcze kwestia treningów i przygotowania mentalnego. Póki co biegam tak jakbym przygotowywał się do zwykłego maratonu a nie do u

Kilka słów o butach.

Z uwagi, że w moich aktualnych treningach nie dzieje się nic szczególnego, postanowiłem opisać z własnej perspektywy temat obuwia biegowego. Moje pierwsze typowe biegowe buty zakupiłem w profesjonalnym sklepie dla biegaczy. Zakup wiązał się między innymi z badaniem stóp. Okazało się że jestem biegaczem neutralnym z lekką pronacją. Z uwagi na moją ówczesną wagę (około 100 kg) sprzedawca skupił się na dużej amortyzacji. Po kilku próbach wybór padł na japońskie Mizuno Wave Advance. Buty posiadały charakterystyczną falę amortyzującą w podeszwie oraz mieszankę gumy węglowej która miała zwiększyć odporność na ścieranie. Jeżeli chodzi o wygląd to nie wyróżniały się specjalnie na tle modeli innych firm. Właściwie to były bardzo klasyczne. W butach tych przebiegłem trochę ponad tysiąc kilometrów. Pewnie mógłbym dalej w nich biegać ponieważ do dzisiaj je posiadam, a sama konstrukcja cholewki nie uległa specjalnemu zużyciu. Powstał jednak inny problem. Jako że zaczynałem od dosyć wysokiej wa

Tydzień po TUT.

Minął tydzień od zakończenia TUT. Tydzień odpoczynku od biegania. Mimo że byłem gotowy wznowić treningi już we wtorek to jednak postanowiłem dać sobie więcej wolnego czasu. Dziś postanowiłem wykonać pierwszy trening. Trasa miała prowadzić do DCT. Wystartowałem ze Stogów, następnie ulicą Sucharskiego w stronę węzła Ku Ujściu. Potem ulicą Kontenerową do portu. Biegło się całkiem lekko, bez rwania tempa. Kiedy dotarłem do terminalu postanowiłem wbiec do lasu zamiast zawrócić. Biegłem wzdłuż plaży. Kiedy dotarłem do pętli tramwajowej poczułem ból lewego kolana. Na ulicy Nowotnej doszedł jeszcze staw skokowy, również lewy. Bieg zmienił się w trucht. W takim stanie dotarłem do punktu docelowego. Trasa wyniosła około dziesięć kilometrów.

TUT - RELACJA - pierwszy ultramaraton

Kiedy pół roku temu zapisywałem się na Trójmiejski Ultra Track 65 kilometrów, spodziewałem się że będzie to ekstremalne przeżycie. Jednak rzeczywistość okazała się jeszcze bardziej nieprzewidywalna niż moje wyobrażenia o tym biegu. A było to tak... trasa Na starcie w Gdyni pojawiłem się kilka minut po godzinie szóstej rano. Na początku było tylko kilka osób. Jednak z minuty na minutę pojawiało się więcej biegaczy. Jako że do startu pozostało trochę czasu postanowiłem sprawdzić początkowy etap trasy. Moje wcześniejsze obawy się potwierdziły. Droga była oblodzona. Na szczęście kilka dni wcześniej zakupiłem nakładki na buty z kolcami. Zaryzykowałem i założyłem na buty nakładki. Ryzyko wynikało z tego że wcześniej nie biegałem z takim sprzętem i nie wiedziałem jakie będą tego skutki.

Pozostał tydzień

Tydzień czasu pozostał do mojego pierwszego biegu ultra. Żele, batony zakupione. Sprzęt w większości skompletowany. Pozostaje już tylko czekać.  Biegowo w najbliższym tygodniu wykonam maksymalnie jeden lub dwa krótkie treningi. Pod względem żywienia stawiam na białko przez pierwsze dwa dni przyszłego tygodnia. Potem zaczynam ucztę węglowodanową.  Dzisiejszy trening odbyłem na żuławach. Trasa płaska jak deska do prasowania. Masa śniegu i lodowaty wiatr. Trochę zmarzłem. Temperatura prawie minus dziesięć stopni. Dziesięć kilometrów biegu pozwoliło rozgrzać korpus. Jednak kolana zamarzały w ruchu. Pewnie to kwestia zbyt lekkiego stroju.  Teraz tylko muszę się zmusić do dłuższego snu i większej ilości odpoczynku. Podejrzewam że im bliżej soboty to będzie to trudniejsze. Emocje i nerwy robią swoje...

Bieg na wschód.

Niedziela i kolejne dłuższe bieganie. Prawdopodobnie ostatnie tak długie przed TUT. Od poniedziałku wprowadzam powoli "tapering". Czyli krócej ale bardziej intensywnie. Ale wróćmy do samego biegu. Tym razem wybrałem trasę w stronę Górek Zachodnich. Rozpocząłem bieg lasem w kierunku głównego wejścia na plaże na Stogach. Po minięciu tego punktu trzymałem się drogi bliżej wydm. Można tam obejrzeć stanowiska baterii wiejskiej i leśnej z 1911 roku. Odpowiednia tablica informacyjna przybliża historie tego miejsca.

Bitwa Biegowa

W sobotę uczestniczyłem w wydarzeniu charytatywnym. Chodziło o wsparcie 4-letniego Mateusza. Zasady na których odbywała się impreza polegały na: - 24 drużyny pięcioosobowe (minimum dwie kobiety) - bieg na bieżni - każdy zawodnik ma 20 minut na bieg (100 minut drużyna) - wygrywa ekipa z największą ilością kilometrów - miejsce imprezy CH Manhattan

Zostały trzy tygodnie do ultra...

W sobotę wykonałem kolejny dłuższy trening. Dokładnie 22 kilometry na trasie Stogi - Westerplatte - terminal kontenerowy - Stogi. Świeciło słońce, ale trzymał mróz i lekko wiał wiatr (typowa delikatna bryza od morza). Za trzy tygodnie o siódmej rano startuję w TUT. Nadal nie wiem czy jestem gotowy na taki wysiłek. Zdaję sobie sprawę że kilometraż z treningów nie jest zbyt imponujący. Aktualnie zwiększanie kilometrów nie jest wskazane. Zostało za mało czasu, a nie chcę nabawić się kontuzji. Także biegam wolno, a nawet bardzo wolno. Czasem wplatam interwały i trochę ćwiczeń związanych z siła biegową.  Cały czas staram się wytrwać w diecie typu "low carb". Nie jest łatwo. Aktualnie waga ciała zatrzymała się na pewnym poziomie. Natomiast nie widzę efektu który wiązał by się z wykorzystywaniem przez organizm tłuszczy. Na treningach nie mam za wiele siły. Czuję "odcięcie". Dietę stosuje już ponad dwa miesiące, a więc efekt powinien być już widoczny. Kilka