W sobotę uczestniczyłem w wydarzeniu charytatywnym. Chodziło o wsparcie 4-letniego Mateusza.
Zasady na których odbywała się impreza polegały na:
- 24 drużyny pięcioosobowe (minimum dwie kobiety)
- bieg na bieżni
- każdy zawodnik ma 20 minut na bieg (100 minut drużyna)
- wygrywa ekipa z największą ilością kilometrów
Mój wynik to nieco ponad 4 kilometry. Czyli bez szału. Aktualne warunki zimowe odzwyczaiły mnie od upału. Nie spodziewałem się tak dusznego powietrza. Pot zalewał oczy w czasie biegu. Po zejściu z bieżni miałem wrażenie że posadzka nadal się porusza.
Nasza drużyna uzyskała wynik blisko 22 kilometry. Czyli całkiem przyzwoicie w stosunku do konkurencji. Ale oczywiście nie chodziło do końca o wynik ale sam cel i zabawę. Na koniec każdy uczestnik otrzymałem upominki od sponsorów oraz certyfikat uczestnictwa.
Jako że prowadzącą była Agata Masiulaniec z Biegowego Świata, to musiałem zapytać o TUT. Stwierdziła że trzeba wierzyć w swoje możliwości i to pozwoli ukończyć bieg. Ponadto aktualnie w lesie zalega sporo lodu i jest ślisko. Chyba nie obejdzie się bez kolców w tej sytuacji.
Komentarze
Prześlij komentarz