Przejdź do głównej zawartości

Sponiewierać się czy też nie?

Od kilku dni trwają zapisy na ultramaraton Kaszubska Poniewierka. Dystans 100 kilometrów, 2300 metrów w górę i 2200 metrów w dół. Start w Sopocie u podnóża Łysej Góry, meta w Wierzycy. Bieg zaczyna się o drugiej w nocy, limit czasowy 16 godzin (do tego limity wewnętrzne). Łatwo sobie zdać sprawę że ten bieg to spore wyzwanie. Choć z drugiej strony podobne przemyślenia miałem przed startem w TUT. Piszę o tym dlatego że cały czas się waham czy wystartować. Czasu teoretycznie jest jeszcze sporo (16.09.2017). Można się w miarę solidnie przygotować. 


42 kilometr TUT, punkt żywieniowy Kaszubskiej Poniewierki


Najciekawsze w tym wszystkim jest to że podświadomie już się chyba zapisałem. Zebrałem cały potrzebny sprzęt którego nie miałem na TUT. Nowy zegarek w którym bateria trzyma już naprawdę długo oraz buty z bardziej agresywnym bieżnikiem. Pozostaje jeszcze kwestia treningów i przygotowania mentalnego. Póki co biegam tak jakbym przygotowywał się do zwykłego maratonu a nie do ultra. Być może jest to spowodowane że odczuwam jeszcze skutki poprzedniego biegu. Staw skokowy prawej nogi jeszcze pobolewa. W maju mam zamiar wystartować w Jantarowym Przełaju na dystansie 21 kilometrów. Teren zawodów doskonale mi znany. Ponadto dwa lata temu biegłem tam w edycji na 10 kilometrów. Będzie to swego rodzaju sprawdzian przygotowania do tego typu biegów.


Pod względem psychicznym jestem raczej nastawiony pozytywnie. W sumie to bardzo chcę wystartować. Jedyna obawa to czy na 100% podołam na takim dystansie. Kilka godzin w całkowitych ciemnościach, a potem za dnia i to być może w upale. Trasa częściowo jest mi znana, ale to nie daje gwarancji że nie będzie problemów. Mam nadzieję że wciągu kilku dni podejmę właściwą decyzję (tzn. zapiszę się:)).


p.s.

Kiedy startowałem w pierwszym w swoim życiu maratonie (2 Gdańsk Maraton), na około 35 kilometrze spotkałem ekipę Kaszubskiej Poniewierki, która dopingowała biegaczy. Osobiście byłem po zaliczeniu "ściany" i poruszałem się z wielkim trudem. Wtedy poczęstowali mnie colą. Napój zadziałał i myślę że między innymi dzięki temu dotarłem do mety. Po biegu sprawdziłem co to za ekipa i jaki bieg reprezentują.  Byłem w głębokim szoku że ktoś biega takie dystanse kiedy ja ledwo kończę maraton...

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Garmin Vivoactive 3 - szczera recenzja.

Mój pierwszy zegarek biegowy pochodził od firmy Garmin. Był to prosty Forerunner 10. Miał jednak kolosalną przewagę nad wbudowaną aplikacją w telefonie. Umożliwiał na bieżąco kontrolowanie tempa i dystansu biegu wprost z nadgarstka.  Do dnia dzisiejszego użytkowałem kilka różnych zegarków, aż pojawił się Garmin Vivoactive 3. Wiem że jest już wersja z numerem 4, ale czasem nie warto przepłacać. 

Kamizelka Evadict + kołczan na kije czyli zestaw obowiązkowy - recenzja.

Długo czekałem, aż taki zestaw pojawi się w Decathlonie. Do tego w tak atrakcyjnej cenie. Aby nie trzymać w napięciu podaję ceny już teraz: kamizelka biegowa - 99,00 zł kołczan na kije - 49,00 zł Jak łatwo zauważyć cennik firmy na literę "S" stratuje z o wiele wyższego poziomu. Można w tym momencie pomyśleć, że konkurencyjne rozwiązanie jest w takim razie lepsze pod względem wykonania czy też funkcjonalności. W końcu wyższa cena bierze się z jakiegoś powodu. Jak jest w rzeczywistości? Już spieszę z wyjaśnieniami.

Nike Downshifter 7 - piekielne buty - recenzja.

Raptem około dwieście kilometrów przebiegnięte w tych butach i chyba mogę już coś napisać o tym modelu. Zwłaszcza że jest o czym pisać w kwestii właściwości termicznych, ale o tym na końcu niniejszego wpisu.