Przejdź do głównej zawartości

O tym jak stracić nogi.

Ostatni raz w terenie biegałem grubo ponad miesiąc temu. Wszystkie dotychczasowe treningi to klepanie kilometrów po asfalcie, postanowiłem więc dziś zmienić ten stan rzeczy i zaaplikować sobie krótki (intensywny) bieg crossowy.

Wszystko to w celu przygotowań do Jantarowego Przełaju. Start za dwa miesiące (nawet mniej). Czas najwyższy zacząć mocne przygotowania aby nie narobić sobie wstydu.

Trzeba uważnie stawiać kroki :)


Jako trasę treningową tym razem wybrałem tereny położone na północnym zachodzie wyspy. Dokładnie chodzi o część nazywaną Sączki czyli pola, łąki, torfowiska i trochę lasu w okolicach DCT. Podłoże bardzo ciekawe: dużo piasku - zarówno utwardzonego jak i sypkiego, odrobina błota, wysoka trawa oraz kamienie. W sam raz żeby się trochę zmęczyć oraz pobudzić do pracy mięśnie które poprzez bieganie po asfalcie są zazwyczaj uśpione. Ponadto była to świetna okazja aby przetestować nowe buty terenowe Adidas Kanadia (o nich napisze innym razem, ale już teraz uważam że jest dobrze).


Wracając do samego treningu to faktycznie było męcząco i intensywnie. Bardzo szybko zmusiłem do pracy zastałe mięśnie. Przy każdym kroku dawały o sobie znać stawy skokowe i ścięgna achillesa. A był to dopiero początek. Kiedy słońce zaczęło mocno przygrzewać wbiegłem na tereny z głębokim i sypkim piaskiem. Natychmiast spadło tempo i mięśnie zostały zmuszone do dodatkowego wysiłku. Ale to lubię najbardziej. To prawie jak ćwiczenia na siłowni z ciężarami. Każdy kolejny krok po takiej nawierzchni zbliża człowieka do zakwaszenia mięśni. Świetna sprawa, ale tylko do pewnego momentu. Potem teren zmieniał się jak w kalejdoskopie. Musiałem omijać wysokie chaszcze (kilka razy zaplatałem się w gałęzie z ostrymi kolcami), doły w ziemi (pozostałości po pewnych poszukiwaczach) i balansować ciałem, aby nie stracić równowagi w głębokim piasku lub na błocie i nie doprowadzić do bolesnego upadku.




Krążąc tak po Sączkach zegarek wskazał odległość 10 kilometrów. Pot lał się obficie a ja już miałem dosyć. Postanowiłem wracać do domu z świadomością że mam przed sobą jeszcze przynajmniej dwa kilometry biegu. 

Po dotarciu do punktu docelowego i odpoczynku, kiedy postanowiłem trochę pochodzić objawiły się pierwsze efekty treningu. Ból kostek i zesztywniałe mięśnie łydek. Uświadomiło mi to że w żadnym wypadku nie mogę odpuszczać treningów w terenie. Bieganie po asfalcie to zupełnie inna praca nóg, niż w przypadku biegów terenowych. Ponadto w terenie angażuje się do dodatkowej pracy mięśnie brzucha, pleców i ramion. Póki co czuję ból i dyskomfort. Jednak systematyczny trening powinien zniwelować te objawy (jak zawsze). W poniedziałek kolejny bieg...   


Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Garmin Vivoactive 3 - szczera recenzja.

Mój pierwszy zegarek biegowy pochodził od firmy Garmin. Był to prosty Forerunner 10. Miał jednak kolosalną przewagę nad wbudowaną aplikacją w telefonie. Umożliwiał na bieżąco kontrolowanie tempa i dystansu biegu wprost z nadgarstka.  Do dnia dzisiejszego użytkowałem kilka różnych zegarków, aż pojawił się Garmin Vivoactive 3. Wiem że jest już wersja z numerem 4, ale czasem nie warto przepłacać. 

Kamizelka Evadict + kołczan na kije czyli zestaw obowiązkowy - recenzja.

Długo czekałem, aż taki zestaw pojawi się w Decathlonie. Do tego w tak atrakcyjnej cenie. Aby nie trzymać w napięciu podaję ceny już teraz: kamizelka biegowa - 99,00 zł kołczan na kije - 49,00 zł Jak łatwo zauważyć cennik firmy na literę "S" stratuje z o wiele wyższego poziomu. Można w tym momencie pomyśleć, że konkurencyjne rozwiązanie jest w takim razie lepsze pod względem wykonania czy też funkcjonalności. W końcu wyższa cena bierze się z jakiegoś powodu. Jak jest w rzeczywistości? Już spieszę z wyjaśnieniami.

Nike Downshifter 7 - piekielne buty - recenzja.

Raptem około dwieście kilometrów przebiegnięte w tych butach i chyba mogę już coś napisać o tym modelu. Zwłaszcza że jest o czym pisać w kwestii właściwości termicznych, ale o tym na końcu niniejszego wpisu.