Dziś mija tydzień od ostatniego treningu. Tydzień bez biegania. Spowodowane to było różnymi czynnikami o których nie będę pisał - nie chcę zanudzać.
Postanowiłem w końcu wyjść i pobiegać. Pogoda sprzyjała. Nie miał to być mocny trening. Raczej krótka wycieczka biegowa. Dziesięć kilometrów bez forsowania tempa.
Trasa którą wybrałem miała być ciekawa. Wybrałem się na zachodnią część wyspy. Są to tereny przemysłowe. Teoretycznie nie ma to wiele wspólnego z bieganiem, ale jest przynajmniej ciekawie i nie wieje nudą.
Głownie poruszałem się po terenie Gdańskich Zakładów Nawozów Fosforowych i okolicach Kanału Kaszubskiego oraz po ulicy o wiele mówiącej nazwie - ulicy Chemików.
Sam trening był lekko męczący, ale tak właśnie wyglądają skutki braku dłuższego ruchu. Pod koniec biegu byłem już ustabilizowany i w sumie mogłem biec o wiele dalej. Jednak nie chciałem przesadzić. Od przyszłego tygodnia mam zamiar zwiększyć kilometraż i rygor treningowy (o ile nie wystąpią jakieś utrudnienia).
W czasie biegu po wspomnianych terenach nie spotkałem ani jednej osoby. Czułem się trochę jak jedyna żywa osoba, która przetrwała jakiś kataklizm. Industrialne klimaty sprzyjały takiemu wrażeniu. Zresztą aby nie przedłużać i pokazać jak to wszystko faktycznie wyglądało zapraszam do poniższej galerii.
Postanowiłem w końcu wyjść i pobiegać. Pogoda sprzyjała. Nie miał to być mocny trening. Raczej krótka wycieczka biegowa. Dziesięć kilometrów bez forsowania tempa.
Trasa którą wybrałem miała być ciekawa. Wybrałem się na zachodnią część wyspy. Są to tereny przemysłowe. Teoretycznie nie ma to wiele wspólnego z bieganiem, ale jest przynajmniej ciekawie i nie wieje nudą.
Głownie poruszałem się po terenie Gdańskich Zakładów Nawozów Fosforowych i okolicach Kanału Kaszubskiego oraz po ulicy o wiele mówiącej nazwie - ulicy Chemików.
Sam trening był lekko męczący, ale tak właśnie wyglądają skutki braku dłuższego ruchu. Pod koniec biegu byłem już ustabilizowany i w sumie mogłem biec o wiele dalej. Jednak nie chciałem przesadzić. Od przyszłego tygodnia mam zamiar zwiększyć kilometraż i rygor treningowy (o ile nie wystąpią jakieś utrudnienia).
W czasie biegu po wspomnianych terenach nie spotkałem ani jednej osoby. Czułem się trochę jak jedyna żywa osoba, która przetrwała jakiś kataklizm. Industrialne klimaty sprzyjały takiemu wrażeniu. Zresztą aby nie przedłużać i pokazać jak to wszystko faktycznie wyglądało zapraszam do poniższej galerii.
Komentarze
Prześlij komentarz