Przejdź do głównej zawartości

Majówka czyli nawet kot nie chciał biec.

Wczoraj postanowiłem pobiegać ponownie po płaskich terenach Żuław. Słoneczna pogoda sprzyjała ale również powodowała pewne rozleniwienie. Przykładem tego był kot, który na zapytanie czy wybiera się na wycieczkę biegową, położył się na środku drogi i zaczął się wygrzewać w promieniach słonecznych. Cóż, czekał mnie samotny bieg.


Trasa płaska jak deska. Podłoże z płyt betonowych oraz drogi asfaltowe ze sporym natężeniem ruchu (majówka).



Wystartowałem tradycyjnie z Jantaru kierując się do miejscowości Przemysław. Ten odcinek to dokładnie pięć kilometrów biegu po betonowej drodze nazywanej przez lokalnych mieszkańców "śladówką". Po drodze spotkałem tylko jednego lisa, który na początku biegł w moim kierunku. Jednak kiedy się zorientował że się zbliżam w jego stronę, natychmiast zmienił kierunek i pognał w pole. W Przemysławiu nawrót i bieg tą samą trasą wzdłuż kanałów wodnych i pól. 


Potem dotarłem do drogi asfaltowej i skierowałem się do Stegienki. Tutaj ruch samochodowy był mocno odczuwalny. Turyści kierowali się do Jantaru i Stegny. Sporo tego było, co dało się odczuć przez unoszące się w powietrzu spaliny. Po dotarciu do Stegienki znowu nawrót i bieg w stronę Jantaru. 

W Jantarze tradycyjnie znów pełno turystów. Zarówno pieszych, jak i zmotoryzowanych. Choć tych drugich było zdecydowanie więcej. Mijały mnie kolumny samochodów, a ja tylko liczyłem na to żeby ktoś przypadkiem mnie nie zaczepił lusterkiem zewnętrznym.

Po piętnastu kilometrach dotarłem do punktu startu mojej wycieczki. Tempo biegu mono rekreacyjne. Zajęło mi to półtorej godziny łącznie z przerwami na uzupełnianie płynów. Temperatura powietrza oscylowała w granicach 8-9 stopni, ale słońce świeciło dosyć mocno, niebo było czyste co w konsekwencji dało się odczuć. Okulary okazały się bardzo pomocne. Następny bieg w tych okolicach będę już musiał przeprowadzić w lesie. 27 maja mam start w Jantarowym Przełaju. To już całkiem bliski termin.    

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Garmin Vivoactive 3 - szczera recenzja.

Mój pierwszy zegarek biegowy pochodził od firmy Garmin. Był to prosty Forerunner 10. Miał jednak kolosalną przewagę nad wbudowaną aplikacją w telefonie. Umożliwiał na bieżąco kontrolowanie tempa i dystansu biegu wprost z nadgarstka.  Do dnia dzisiejszego użytkowałem kilka różnych zegarków, aż pojawił się Garmin Vivoactive 3. Wiem że jest już wersja z numerem 4, ale czasem nie warto przepłacać. 

Kamizelka Evadict + kołczan na kije czyli zestaw obowiązkowy - recenzja.

Długo czekałem, aż taki zestaw pojawi się w Decathlonie. Do tego w tak atrakcyjnej cenie. Aby nie trzymać w napięciu podaję ceny już teraz: kamizelka biegowa - 99,00 zł kołczan na kije - 49,00 zł Jak łatwo zauważyć cennik firmy na literę "S" stratuje z o wiele wyższego poziomu. Można w tym momencie pomyśleć, że konkurencyjne rozwiązanie jest w takim razie lepsze pod względem wykonania czy też funkcjonalności. W końcu wyższa cena bierze się z jakiegoś powodu. Jak jest w rzeczywistości? Już spieszę z wyjaśnieniami.

Nike Downshifter 7 - piekielne buty - recenzja.

Raptem około dwieście kilometrów przebiegnięte w tych butach i chyba mogę już coś napisać o tym modelu. Zwłaszcza że jest o czym pisać w kwestii właściwości termicznych, ale o tym na końcu niniejszego wpisu.