Zaciekawiony wpisami Porannego Biegacza o (jakże by inaczej) porannym bieganiu, postanowiłem dziś sam spróbować jak to jest biegać o wczesnej porze. Plan był prosty. Wstać o piątej rano i zwyczajnie pobiec. Jedynym ograniczeniem były widełki czasowe, które powodowały że kilometraż nie mógł być zbyt imponujący. Oczywiście gdybym zwlekł się z łóżka o czwartej nad ranem to sytuacja wyglądała by zupełnie inaczej. Jednak wstanie o piątej rano w środku tygodnia było już sporym wyzwaniem. Wschód słońca
bieganie dookoła wyspy