Przejdź do głównej zawartości

Tapering w moim wykonaniu.

W sobotę zawody. Czas na tapering czyli odpoczynek przed startem. Nie do końca jest to nic nie robienie. W sumie to masa roboty, ale takiej innej niż zazwyczaj. Sposobów i planów na tapering jest wiele. Ja jednak trzymam się jednej wersji, która jest odpowiednia dla mnie i wydaje się że działa.

Ma być prosto i skutecznie. Uważam że 80% to odpowiedni sposób żywienia, 20% pozostawiam na trening. Zaczynam pięć dni przed startem. 

Poniedziałek i wtorek to zajadanie się białkiem. Czyli jajka (w sumie tylko żółtka), tatar, ryby, jogurty z dużą zawartością białka oraz wybrane sery. We wtorek krótki trening w tempie spacerowym.

Środa, czwartek i piątek to z kolei ładowanie baterii poprzez węglowodany. Makaron z sosem pomidorowym, humus, kasza bulgur i tym podobne wynalazki. W czwartek kolejny, tym razem ostatni trening. Oczywiście znów tempo bardzo wolne.

W ciągu tych pięciu dni zmniejszam deficyt kaloryczny. Nie jest to jakaś duża wartość. Zazwyczaj oscyluje ona w okolicach 200 kcal.

Jako że jestem trochę leniem to wykorzystuje częściowo produkty gotowe oraz półprodukty. Po prostu nie ma już czasu, ani ochoty bawić się w kucharza. Te kilka dni ma być luźnych i nie ma się co spinać. W końcu nie jestem zawodowcem.    

W piątek przygotowuję sprzęt. Kamizelkę biegową wypycham do granic jej możliwości. Potem wyjmuję część rzeczy, które są mi zupełnie lub mało potrzebne. W ten sposób zmniejszam ciężar jaki muszę nieść. Ponadto przygotowuję składowe ubioru, sprawdzam po raz kolejny prognozę pogody na następny dzień i idę spać (to znaczy staram się, ale nie jest to łatwe). 

W sobotę pobudka i poranne śniadanie. Zazwyczaj jest to jogurt naturalny, płatki owsiane i rodzynki. Popijam izotonikiem i ruszam na start...


Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Garmin Vivoactive 3 - szczera recenzja.

Mój pierwszy zegarek biegowy pochodził od firmy Garmin. Był to prosty Forerunner 10. Miał jednak kolosalną przewagę nad wbudowaną aplikacją w telefonie. Umożliwiał na bieżąco kontrolowanie tempa i dystansu biegu wprost z nadgarstka.  Do dnia dzisiejszego użytkowałem kilka różnych zegarków, aż pojawił się Garmin Vivoactive 3. Wiem że jest już wersja z numerem 4, ale czasem nie warto przepłacać. 

Kamizelka Evadict + kołczan na kije czyli zestaw obowiązkowy - recenzja.

Długo czekałem, aż taki zestaw pojawi się w Decathlonie. Do tego w tak atrakcyjnej cenie. Aby nie trzymać w napięciu podaję ceny już teraz: kamizelka biegowa - 99,00 zł kołczan na kije - 49,00 zł Jak łatwo zauważyć cennik firmy na literę "S" stratuje z o wiele wyższego poziomu. Można w tym momencie pomyśleć, że konkurencyjne rozwiązanie jest w takim razie lepsze pod względem wykonania czy też funkcjonalności. W końcu wyższa cena bierze się z jakiegoś powodu. Jak jest w rzeczywistości? Już spieszę z wyjaśnieniami.

Nike Downshifter 7 - piekielne buty - recenzja.

Raptem około dwieście kilometrów przebiegnięte w tych butach i chyba mogę już coś napisać o tym modelu. Zwłaszcza że jest o czym pisać w kwestii właściwości termicznych, ale o tym na końcu niniejszego wpisu.