Przejdź do głównej zawartości

Walki z upałem ciąg dalszy.

Dwadzieścia stopni Celsjusza w cieniu, to w trakcie biegu prawdziwy ukrop. Przynajmniej dla mnie. Oczywiście nie jestem wyjątkiem, ale tak się czuję kiedy patrzę na innych, którzy bez większego trudu osiągają w takiej temperaturze spore prędkości. Cały czas szukam klucza, który pozwoli mi również cieszyć się dobrym tempem w takich warunkach pogodowych.

Powoli, małymi kroczkami zbliżam się do celu. Tak mi się przynajmniej wydaje. Ostatnio przeprowadziłem kilka treningów w warunkach sporego nasłonecznienia i dosyć wysokiej temperatury. Na dziesięciokilometrowych odcinkach udawało mi się przez kilka kilometrów utrzymywać tempo poniżej pięciu minut. Dla mnie to spory sukces - patrząc na to co się działo w zeszłym roku. Udało się nawet zrobić nową życiówkę na "dychę" bez jakiegoś specjalnego przygotowania i przysłowiowego zgonu na trasie. Nadal nie jest idealnie, ale widać postęp. Powodem tego stanu jest niewątpliwie moja aktualna masa ciała. Zejście do poziomu 77-78 kilogramów otwiera nowe możliwości. Nadal jest to jeszcze trochę za dużo do planowania jakiś bardziej spektakularnych wyników, ale jest to dobry wstęp. 

Aktualny plan to osiągnięcie wagi 75 kilogramów. Niby dużo nie brakuje. Jednak to są te najtrudniejsze kilogramy. Zwłaszcza teraz kiedy pogoda skłania do konsumpcji produktów z grilla i gaszenia pragnienia złocistym trunkiem zwanym piwem. Zauważyłem zresztą w moim przypadku, że łatwiej mi redukować masę zimą niż latem. Jednak walka trwa nadal i muszę wykazać się dyscypliną i samozaparciem. 

Teraz muszę się skupić nad jeszcze jednym aspektem który umożliwi mi sprawne bieganie w wysokiej temperaturze otoczenia. Chodzi o zmniejszenie znienawidzonej tkanki tłuszczowej. Masa ciała to jedno a tkanka tłuszczowa to już osobna para kaloszy. Jej mała zawartość bardzo się przydaję właśnie w wysokich temperaturach. Nie obciąża organizmu i pozwala na większą wydajność całego układu motorycznego. Aby do tego doprowadzić, muszę zmienić składniki diety. Wprowadzenie większej ilości elementów pochodzenia roślinnego powinno przynieść wymierne korzyści. Zwłaszcza że teraz takowe produkty są bardziej dostępne z racji pory roku jaką jest wiosna i zbliżające się lato. 

Nie pozostaje nic innego jak zajadać się warzywami i owocami oraz spożywać duże ilości wody. Nie omieszkam poinformować jakie osiągnąłem rezultaty oraz czy cała ta "zabawa" jest warta wyrzeczeń i poświęceń. Choć już teraz mogę napisać że raczej warto...

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Garmin Vivoactive 3 - szczera recenzja.

Mój pierwszy zegarek biegowy pochodził od firmy Garmin. Był to prosty Forerunner 10. Miał jednak kolosalną przewagę nad wbudowaną aplikacją w telefonie. Umożliwiał na bieżąco kontrolowanie tempa i dystansu biegu wprost z nadgarstka.  Do dnia dzisiejszego użytkowałem kilka różnych zegarków, aż pojawił się Garmin Vivoactive 3. Wiem że jest już wersja z numerem 4, ale czasem nie warto przepłacać. 

Kamizelka Evadict + kołczan na kije czyli zestaw obowiązkowy - recenzja.

Długo czekałem, aż taki zestaw pojawi się w Decathlonie. Do tego w tak atrakcyjnej cenie. Aby nie trzymać w napięciu podaję ceny już teraz: kamizelka biegowa - 99,00 zł kołczan na kije - 49,00 zł Jak łatwo zauważyć cennik firmy na literę "S" stratuje z o wiele wyższego poziomu. Można w tym momencie pomyśleć, że konkurencyjne rozwiązanie jest w takim razie lepsze pod względem wykonania czy też funkcjonalności. W końcu wyższa cena bierze się z jakiegoś powodu. Jak jest w rzeczywistości? Już spieszę z wyjaśnieniami.

Nike Downshifter 7 - piekielne buty - recenzja.

Raptem około dwieście kilometrów przebiegnięte w tych butach i chyba mogę już coś napisać o tym modelu. Zwłaszcza że jest o czym pisać w kwestii właściwości termicznych, ale o tym na końcu niniejszego wpisu.