Przejdź do głównej zawartości

Zbiegi i podbiegi. Co robię dobrze, a co źle?

W czasie ostatniego weekendu majowego, w ramach przygotowań do Jantarowego Przełaju, trenowałem w lasie na Mierzei Wiślanej. Nagrałem krótki film, aby ocenić swoją technikę biegu. Chodziło mi głównie o zbiegi i podbiegi. Dzięki temu materiałowi jestem teraz w stanie dosyć dokładnie określić co robię dobrze, a co źle.

Zacznę od tego czego nie lubię, czyli od podbiegów. Dotychczas myślałem że moja niechęć do tej czynności wynika ze słabego przygotowania fizycznego oraz złej techniki. Pomijając pierwszy powód i pozostawiając technikę moich podbiegów, to okazuje się że byłem chyba w błędzie. Na zdjęciach widać że zgodnie ze sztuką ląduję na śródstopiu lub palcach. W newralgicznych momentach skracam krok. Sylwetka wydaje się być wyprostowana. Dodatkowa siła napędowa czyli ramiona działają prawidłowo. To znaczy symulują swoim ruchem coś na wzór chwytania się niewidzialnej liny, która pomaga się wspinać w górę. Zasadniczo jestem zaskoczony tymi obserwacjami. Widać oczywiście też pewne niedoskonałości. Występuje spora pronacja (to akurat nic nowego w moim przypadku) oraz chwilami lekkie garbienie się i zbyt mocne pochylenie sylwetki w stosunku do nachylenia podbiegu. Jednak są to kwestie, które łatwo można poprawić.


Teraz przejdźmy do tego co tygrysy lubią najbardziej czyli do zbiegów. Największe zaskoczenie to technika lądowania. Nie spodziewałem się że jest aż tak źle. Okazuje się że mój początkowy punkt styku stopy z podłożem to pięta. Oznacza to że niepotrzebnie hamuję i obciążam "czwórki" oraz kręgosłup. Najbardziej widać to na ostatnim zdjęciu. Aż oczy bolą od patrzenia :) Z pozytywnych informacji mogę wymienić dwie sprawy. Pierwsza to wyprostowana sylwetka z lekkim pochyleniem w kierunku stoku, która pozwala na osiąganie odpowiedniej prędkości (choć z drugiej strony lądowanie na pięcie niweluje osiąganie dużych prędkości). Druga sprawa to odpowiednia praca ramion, które działają stabilizująco w trakcie zbiegu i pomagają utrzymać równowagę. 


Jak widać jeszcze sporo pracy muszę włożyć w poprawę techniki. Jednak dzięki takim zdjęciom jestem tego świadomy i mogę spojrzeć na ten temat z szerszej perspektywy. Najbardziej martwią mnie te nieszczęsne pięty - teraz chyba wiem co powoduje u mnie ból rozcięgna podeszwowego.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Garmin Vivoactive 3 - szczera recenzja.

Mój pierwszy zegarek biegowy pochodził od firmy Garmin. Był to prosty Forerunner 10. Miał jednak kolosalną przewagę nad wbudowaną aplikacją w telefonie. Umożliwiał na bieżąco kontrolowanie tempa i dystansu biegu wprost z nadgarstka.  Do dnia dzisiejszego użytkowałem kilka różnych zegarków, aż pojawił się Garmin Vivoactive 3. Wiem że jest już wersja z numerem 4, ale czasem nie warto przepłacać. 

Kamizelka Evadict + kołczan na kije czyli zestaw obowiązkowy - recenzja.

Długo czekałem, aż taki zestaw pojawi się w Decathlonie. Do tego w tak atrakcyjnej cenie. Aby nie trzymać w napięciu podaję ceny już teraz: kamizelka biegowa - 99,00 zł kołczan na kije - 49,00 zł Jak łatwo zauważyć cennik firmy na literę "S" stratuje z o wiele wyższego poziomu. Można w tym momencie pomyśleć, że konkurencyjne rozwiązanie jest w takim razie lepsze pod względem wykonania czy też funkcjonalności. W końcu wyższa cena bierze się z jakiegoś powodu. Jak jest w rzeczywistości? Już spieszę z wyjaśnieniami.

Nike Downshifter 7 - piekielne buty - recenzja.

Raptem około dwieście kilometrów przebiegnięte w tych butach i chyba mogę już coś napisać o tym modelu. Zwłaszcza że jest o czym pisać w kwestii właściwości termicznych, ale o tym na końcu niniejszego wpisu.