Przejdź do głównej zawartości

Waga STOP!

Od pewnego czasu mam problem. Nie wiem ile to już trawa, ale moja waga stoi w miejscu. Nic się nie zmienia. Owszem są jakieś wahania, raz w górę i znowu w dół. Jednak te zmiany wynikają z samej konstrukcji ludzkiego organizmu i nie są spowodowane przez trening czy też dietę.

Cel jaki chcę osiągnąć do startu w Ultramaratonie Kaszubska Poniewierka to masa ciała wynosząca 75 kilogramów. Aktualnie moja waga oscyluje w zakresie 79 kilogramów. Czasem spadnie do 78, a czasem wzrośnie do 80 kilogramów. Są też momenty kiedy na wyświetlaczu tej piekielnej maszyny zwanej wagą mogę zaobserwować liczbę 77. Jednak i tak po krótkim czasie wracam do punktu wyjścia. Utrzymuję (inaczej - staram się) dietę, gdzie łącznie spożywam w ciągu dnia posiłki o wartości 1500 kcal. Raz jest to więcej, raz mniej. Średnia jest jednak utrzymywana czyli wszystko się bilansuje. Zmniejszenie ilości kcal nie jest możliwe. Jeśli bym do tego dopuścił to chyba już nie byłbym w stanie się poruszać o własnych siłach, a co dopiero biegać. Ponadto to poczucie głodu...

Cały czas szukam klucza do rozwiązania tej zagadki. Domyślam się że zwiększenie ilości treningów i ich intensywności pewnie przyniosło by oczekiwane skutki. Z drugiej strony staram się jak mogę i nie wiem czy coś więcej jestem jeszcze w stanie zrobić bez obaw o kontuzję. Miesięcznie jazda na rowerze daje jakieś 200 kilometrów, bieganie to z kolei około 150 kilometrów (wiem że mało i tyle to powinienem biegać tygodniowo, ale wysoka temperatura działa na mnie destrukcyjnie), dodatkowo w dni wolne wykonuję trening siłowy.

Być może organizm przyzwyczaił się do aktualnej diety oraz treningu i potrzebuje jakiś innych bodźców. Tylko nie wiem jakich. Może powinienem postawić wszystko na jedna kartę i zwiększyć ilość biegowych kilometrów. Jednak cały czas mam przed oczami poprzedni rok, kiedy po zwiększeniu kilometrażu złapałem kontuzję rozcięgna podeszwowego i potem dodatkowo pojawiły się problemy z łydką. Faktem jest że wtedy ważyłem sporo więcej i to właśnie mogło i w sumie było powodem tych problemów

W tej sytuacji nie pozostaje chyba nic innego jak trochę więcej pobiegać i zobaczyć czy to przyniesie odpowiednie efekty. Nie widzę na tą chwilę innego rozwiązania. Jednak muszę się spieszyć, gdyż czasu zostało naprawdę bardzo mało, a eksperymenty nie są wskazane. Niestety nie mam innego wyjścia. Jeśli nic z tego nie wyjdzie to zawsze mogę sobie wmawiać że przecież mięśnie ważą więcej niż tłuszcz i wcale nie jest ze mną tak źle :)   

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Garmin Vivoactive 3 - szczera recenzja.

Mój pierwszy zegarek biegowy pochodził od firmy Garmin. Był to prosty Forerunner 10. Miał jednak kolosalną przewagę nad wbudowaną aplikacją w telefonie. Umożliwiał na bieżąco kontrolowanie tempa i dystansu biegu wprost z nadgarstka.  Do dnia dzisiejszego użytkowałem kilka różnych zegarków, aż pojawił się Garmin Vivoactive 3. Wiem że jest już wersja z numerem 4, ale czasem nie warto przepłacać. 

Kamizelka Evadict + kołczan na kije czyli zestaw obowiązkowy - recenzja.

Długo czekałem, aż taki zestaw pojawi się w Decathlonie. Do tego w tak atrakcyjnej cenie. Aby nie trzymać w napięciu podaję ceny już teraz: kamizelka biegowa - 99,00 zł kołczan na kije - 49,00 zł Jak łatwo zauważyć cennik firmy na literę "S" stratuje z o wiele wyższego poziomu. Można w tym momencie pomyśleć, że konkurencyjne rozwiązanie jest w takim razie lepsze pod względem wykonania czy też funkcjonalności. W końcu wyższa cena bierze się z jakiegoś powodu. Jak jest w rzeczywistości? Już spieszę z wyjaśnieniami.

Nike Downshifter 7 - piekielne buty - recenzja.

Raptem około dwieście kilometrów przebiegnięte w tych butach i chyba mogę już coś napisać o tym modelu. Zwłaszcza że jest o czym pisać w kwestii właściwości termicznych, ale o tym na końcu niniejszego wpisu.