Przejdź do głównej zawartości

Czy duży kilometraż ma znaczenie?

Przygotowania do ultramaratonu to temat rzeka. Każdy kto startuje w tego typu imprezach ma własny patent na trening przygotowujący do takiego biegu. Również ja mam swoje nawyki i sposoby, które w jakimś stopniu przygotowują do wyzwania jakim jest ultramaraton. Jednak najczęstszym dylematem jest objętość treningu po względem wybieganych kilometrów. 


Osobiście preferuję jakość, a nie ilość. Niektórzy mogą stwierdzić że nie chce mi się biegać i dlatego znalazłem sobie wymówkę twierdząc że nie trzeba robić dużego kilometrażu w trakcie przygotowań. Być może jest to prawda. Mimo wszystko uważam że nie ma sensu biegać na treningach jakiś ogromnych dystansów. Mam tu na myśli jednorazowe jednostki treningowe. Zaliczanie pięćdziesięciu kilometrów w ciągu pojedynczego treningu nie jest najlepszym rozwiązaniem. Przynajmniej w moim przypadku. Zdaję sobie sprawę że w tym momencie wiele osób już się ze mną nie zgadza.

Prawda jest jednak taka, że liczy się czas spędzony na treningu. To on określa jak organizm zachowa się w trakcie długiego biegu. Owszem, kilometry też robią swoje, ale to właśnie poświęcony czas daje możliwość przećwiczenia wielu aspektów i sytuacji które mogą się przytrafić w trakcie startu. Kilometry z którymi przyjdzie się zmierzyć są wartością stałą, natomiast to co czeka nas na trasie jest już bardzo zmienne. Dlatego też na treningu należy stworzyć symulację okoliczności jakie występują w czasie wielogodzinnego (często samotnego) biegu. To właśnie te sytuacje wpływają na ostateczny wynik, a nie to że przed nami jeszcze sto kilometrów.

Na takich treningach staram się wykorzystać wszelkie możliwości jakie daje mi teren po którym biegam. Przykładowo wykorzystuję klasyczne "kocie łby" jako formę poruszania się po mokrych kamieniach. Wystarczy zrobić bieg po takiej nawierzchni w butach typowo asfaltowych. Wcale nie musi wtedy padać. Gwarantuję że utrata przyczepności nastąpi w stu procentach i to wcześniej niż by się wydawało. Bieganie z dużą prędkością pomiędzy wąsko usadowionymi drzewami daje możliwość przećwiczenia obciążeń stawu skokowego, który naprawdę nie ma lekko w trakcie górskiego biegu. Poruszanie się po głębokim i sypkim piasku pozwala z kolei skupić się na sile biegowej i utrzymaniu równowagi w trakcie biegu.Trening po zmroku pozwoli nauczyć się używania czołówki i przyzwyczajeniem się oczu do ciemności. Bieganie w trakcie mniej sprzyjających warunkach pogodowych takich jak na przykład deszcz da pojęcie o wpływie wilgoci na stopy i skutkach dłuższego przebywania w tak niekorzystnych okolicznościach. Przerywanie biegu i przechodzenie do marszu, a potem ponowny bieg to również bardzo ważny aspekt treningowy. Kiedy zmęczenie jest już naprawdę ogromne lub występuje spore wzniesienie i trzeba przejść na jakiś czas do marszu to ponowne zmuszenie się do biegu często jest bardzo trudne. Mięśnie są tak mocno zesztywniałe że nie jest to łatwe zadanie. Warto być wcześniej obytym z taką sytuacją. Dodatkowo wszystkie treningi w okresie przed startowym wykonuję w pełnym rynsztunku. Mam na myśli kamizelkę, soft flaski (pełne), żele, telefon, kubek, koc i inne elementy które będę używał w trakcie właściwego biegu. Daje mi to możliwość przyzwyczajenia się do dodatkowego obciążenia oraz przećwiczenia wszelkich sytuacji związanych z używaniem zabranego ze sobą sprzętu.

Jak widać sytuacji które można symulować jest sporo. Wszystko to zajmuje też sporo czasu, a nie koniecznie dużo kilometrów. To że jestem wstanie przebiec ileś tam kilometrów to pewnik. Ale przebiec te kilometry w danych warunkach pogodowych, po określonej nawierzchni i z konkretnym sprzętem na plecach oraz na nogach to już nie jest takie pewne. Dlatego też moje treningi wyglądają tak a nie inaczej. Można i należy biegać wiele kilometrów. To daje jakiś obraz możliwości oraz pozwala poznać reakcję organizmu na danym dystansie. Jednak wystarczy jedna nieprzewidziana sytuacja i jest po biegu. Tą sytuacją może być śliski i mokry kamień który doprowadzi do skręcenia kostki lub otarcia od plecaka biegowego które spowodują narastający i powtarzający się ból. Samo "klepanie" kilometrów nie przygotuje do takiego zdarzenia. Jeśli jednak spojrzy się na trening z innej perspektywy, to istnieje duże prawdopodobieństwo że uda się osiągnąć założony sukces. Przynajmniej ja tak mam :) 

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Garmin Vivoactive 3 - szczera recenzja.

Mój pierwszy zegarek biegowy pochodził od firmy Garmin. Był to prosty Forerunner 10. Miał jednak kolosalną przewagę nad wbudowaną aplikacją w telefonie. Umożliwiał na bieżąco kontrolowanie tempa i dystansu biegu wprost z nadgarstka.  Do dnia dzisiejszego użytkowałem kilka różnych zegarków, aż pojawił się Garmin Vivoactive 3. Wiem że jest już wersja z numerem 4, ale czasem nie warto przepłacać. 

Kamizelka Evadict + kołczan na kije czyli zestaw obowiązkowy - recenzja.

Długo czekałem, aż taki zestaw pojawi się w Decathlonie. Do tego w tak atrakcyjnej cenie. Aby nie trzymać w napięciu podaję ceny już teraz: kamizelka biegowa - 99,00 zł kołczan na kije - 49,00 zł Jak łatwo zauważyć cennik firmy na literę "S" stratuje z o wiele wyższego poziomu. Można w tym momencie pomyśleć, że konkurencyjne rozwiązanie jest w takim razie lepsze pod względem wykonania czy też funkcjonalności. W końcu wyższa cena bierze się z jakiegoś powodu. Jak jest w rzeczywistości? Już spieszę z wyjaśnieniami.

Nike Downshifter 7 - piekielne buty - recenzja.

Raptem około dwieście kilometrów przebiegnięte w tych butach i chyba mogę już coś napisać o tym modelu. Zwłaszcza że jest o czym pisać w kwestii właściwości termicznych, ale o tym na końcu niniejszego wpisu.