Przejdź do głównej zawartości

To już ostatni post...

... przed najbliższym startem oczywiście. 15 września czeka mnie próba sił ma dystansie 100 kilometrów. Drugie podejście, które jak mniemam będzie tym decydującym i pokaże na co mnie tak naprawdę stać. 

Do wykonania pozostało mi już kilka lekkich treningów. Dziś może jeszcze jakiś mocniejszy akcent się przytrafi, później to będzie już tylko szuranie. Lekkie biegi po 8 - 10 kilometrów (a może i krótsze) i w zasadzie to wszystko co mogę jeszcze zrobić w tej materii. Do tego rozciąganie i rolowanie. Nic więcej nie ma sensu robić. Ciężary odstawiam w kąt.

Sprzęt mam już skompletowany. Pozostaje jeszcze kwestia warunków pogodowych. Jednak jest jeszcze za wcześnie aby określić jaka będzie pogoda. Większość źródeł podaje deszcz i temperaturę w wysokości siedemnastu kresek w ciągu dnia. Jak naprawdę będzie, tego nadal nie wiem. Choć chyba nie ma to dla mnie większego znaczenia.

Jeżeli stopa nie będzie boleć to będę zadowolony. Jeżeli będzie inaczej to muszę jakoś sobie z tym problemem poradzić. W sumie to będzie mnie pewnie wszystko bolało. Więc może to również nie ma znaczenia.

Na teraz potrzebuję spokoju i wyciszenia jak ta łąka na zdjęciu powyżej. Łatwo powiedzieć, a trudniej wykonać. Dzień przed startem robię sobie tradycyjnie dzień wolny od pracy. Niewiele to pewnie da, ale zawsze to jakaś okazja do przemyśleń.

Na teraz nie czuję zbytniej mocy aby ukończyć ten bieg, ale to u mnie normalne. Stres chyba mnie zżera. Cały czas przeglądam wyniki z zeszłego roku i zastanawiam się w jakie celować. Wiem że to nie TUT i nie mam za bardzo porównania. Jednak jakiś punkt odniesienia muszę mieć. Mój zeszłoroczny występ na UKP nie jest dobrym przykładem. Pozostają więc starty w zimowych ultramaratonach.

Od przyszłego poniedziałku wprowadzam tapering. Standardowo dwa pierwsze dni to białko, potem ładowanie węgli. Zazwyczaj pomaga nabrać energii. Ważne żebym nie przesadził z makaronem.

Także do zobaczenia po piętnastym września. Pewnie jeszcze wrzucę jakąś migawkę z ostatnich przygotowań. Poza tym raczej będę nieobecny, przynajmniej duchowo.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Garmin Vivoactive 3 - szczera recenzja.

Mój pierwszy zegarek biegowy pochodził od firmy Garmin. Był to prosty Forerunner 10. Miał jednak kolosalną przewagę nad wbudowaną aplikacją w telefonie. Umożliwiał na bieżąco kontrolowanie tempa i dystansu biegu wprost z nadgarstka.  Do dnia dzisiejszego użytkowałem kilka różnych zegarków, aż pojawił się Garmin Vivoactive 3. Wiem że jest już wersja z numerem 4, ale czasem nie warto przepłacać. 

Kamizelka Evadict + kołczan na kije czyli zestaw obowiązkowy - recenzja.

Długo czekałem, aż taki zestaw pojawi się w Decathlonie. Do tego w tak atrakcyjnej cenie. Aby nie trzymać w napięciu podaję ceny już teraz: kamizelka biegowa - 99,00 zł kołczan na kije - 49,00 zł Jak łatwo zauważyć cennik firmy na literę "S" stratuje z o wiele wyższego poziomu. Można w tym momencie pomyśleć, że konkurencyjne rozwiązanie jest w takim razie lepsze pod względem wykonania czy też funkcjonalności. W końcu wyższa cena bierze się z jakiegoś powodu. Jak jest w rzeczywistości? Już spieszę z wyjaśnieniami.

Nike Downshifter 7 - piekielne buty - recenzja.

Raptem około dwieście kilometrów przebiegnięte w tych butach i chyba mogę już coś napisać o tym modelu. Zwłaszcza że jest o czym pisać w kwestii właściwości termicznych, ale o tym na końcu niniejszego wpisu.