Przejdź do głównej zawartości

Na bursztynowym szlaku - Mierzeja Wiślana.

Przebywając ostatnio na Mierzei Wiślanej postanowiłem skorzystać z chwili wolnego czasu i przetestować nową trasę biegową. Zazwyczaj kiedy tam się pojawiam to biegam po różnego rodzaju wzniesieniach i wydmach. Tym razem skorzystałem z płaskiej jak stół drogi (prawie), która prowadzi wzdłuż całej mierzei, a nazywa się Bursztynowa Trasa Rowerowa. 



Jako że tego wolnego czasu miałem w ograniczonym zakresie, to przetestowałem tylko mały fragment trasy. Tradycyjnie rozpocząłem bieg w Jantarze. W tej miejscowości droga prowadzi przez bukowy las oraz skrajem samego Jantaru. Droga jest rodzajem utwardzonego szutru. Także poruszanie nie sprawi problemu. Nie jest ani za twardo, ani za miękko. Żadnych poślizgów nie odnotowałem, przyczepność była wręcz wzorowa. Po drodze można zauważyć znaki informujące o głównym przeznaczeniu trasy oraz informacje o odległościach do najbliższych miejscowości. Poza tym w samym Jantarze natknąłem się na tablicę z informacjami o znajdującym się tam zbiorniku wodnym oraz z mapą całej mierzei.





Kolejna wieś którą mijałem to Junoszyno. W sumie to trudno się domyślić że coś się faktycznie mija, gdyż z każdej strony jest las. Ten jednak na tym etapie zmienia się z bukowego na świerkowy. Tutaj też droga jest bardzo długą prostą liczącą kilka kilometrów. Można naprawdę się wyciszyć i biec przed siebie bez żadnych ograniczeń.


W końcu dotarłem do Stegny. Informowały mnie o tym znaki oraz pojawiające się co chwilę ośrodki wypoczynkowe znajdujące się w tej miejscowości. Baza turystyczna jest tutaj bardzo rozwinięta, jednak o tej porze roku ośrodki są pozamykane. Przypominają raczej opuszczone niż zamieszkane jak to się dzieje w szczycie sezonu letniego. 




Po pewnym czasie przeciąłem jedną z dwóch głównych dróg asfaltowych prowadzących na plażę w Stegnie i postanowiłem zawrócić. Pewnie gdybym dysponował większą ilością wolnych minut to pobiegłbym dalej, ale w tej sytuacji musiałem już wracać.



Powrót oczywiście wyglądał prawie tak samo jak bieg w przeciwną stronę. Jedyną różnicą była kolejność mijanych punktów charakterystycznych na trasie. W trakcie biegu nie spotkałem ani jednej osoby. Podejrzewam że latem ruch jest tu większy. W sumie przebiegłem raptem czternaście kilometrów. Niewiele, ale wyjątkowo miałem bardzo ograniczone ramy czasowe. Być może w przyszłości skuszę się na przebiegnięcie całej trasy. W zasadzie to nie wiem ile to kilometrów, ale jak przebiegnę całość to się dowiem.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Garmin Vivoactive 3 - szczera recenzja.

Mój pierwszy zegarek biegowy pochodził od firmy Garmin. Był to prosty Forerunner 10. Miał jednak kolosalną przewagę nad wbudowaną aplikacją w telefonie. Umożliwiał na bieżąco kontrolowanie tempa i dystansu biegu wprost z nadgarstka.  Do dnia dzisiejszego użytkowałem kilka różnych zegarków, aż pojawił się Garmin Vivoactive 3. Wiem że jest już wersja z numerem 4, ale czasem nie warto przepłacać. 

Kamizelka Evadict + kołczan na kije czyli zestaw obowiązkowy - recenzja.

Długo czekałem, aż taki zestaw pojawi się w Decathlonie. Do tego w tak atrakcyjnej cenie. Aby nie trzymać w napięciu podaję ceny już teraz: kamizelka biegowa - 99,00 zł kołczan na kije - 49,00 zł Jak łatwo zauważyć cennik firmy na literę "S" stratuje z o wiele wyższego poziomu. Można w tym momencie pomyśleć, że konkurencyjne rozwiązanie jest w takim razie lepsze pod względem wykonania czy też funkcjonalności. W końcu wyższa cena bierze się z jakiegoś powodu. Jak jest w rzeczywistości? Już spieszę z wyjaśnieniami.

Nike Downshifter 7 - piekielne buty - recenzja.

Raptem około dwieście kilometrów przebiegnięte w tych butach i chyba mogę już coś napisać o tym modelu. Zwłaszcza że jest o czym pisać w kwestii właściwości termicznych, ale o tym na końcu niniejszego wpisu.