Przejdź do głównej zawartości

Pamięć mięśniowa. Czy to działa?

Tydzień przerwy w bieganiu. Tyle czasu byłem za "burtą". Niby nie jest to jakiś specjalnie długi okres, ale z drugiej strony... Nie będę się tu rozpisywał na temat powodów takiej sytuacji. Chciałbym się skupić na tym jak takie okoliczności wpływają na możliwość bezbolesnego powrotu do treningów i jakie są tego konsekwencje. 


Istniej takie ładne pojęcie jak pamięć mięśniowa. W wielkim skrócie to adaptacja naszych mięśni do powtarzalnych czynności. W przypadku biegania mięśnie przyzwyczajają się do tej czynności po pewnym okresie czasu i traktują bieganie jak coś naturalnego. Oczywiście przerwa treningowa może zniwelować osiągniętą wcześniej adaptację. Jednak czas konieczny do zaburzenia działania mięśni jest oczywiście zależny od danego organizmu oraz stopnia zaawansowania biegacza.

Po tygodniu przerwy i świątecznym obżarstwie zdobyłem się na wysiłek zwany treningiem. Wiedziałem że nie ma sensu się specjalnie forsować i należy potraktować ten trening jako lekki i przyjemny. Akurat znalazłem się na najbardziej płaskim i depresyjnym terenie w tym kraju i właśnie tutaj zmusiłem się do biegania. Pech chciał że akurat nieźle wiało. Nie mogłem liczyć na żadną naturalną osłonę przed wiatrem. To dodatkowe utrudnienie i wcześniejsza przerwa nie napawały mnie optymizmem. Plusem całej sytuacji było za to pojawiające się między chmurami słońce i w miarę wysoka temperatura.


Rozpocząłem spokojnie. Tak mi się przynajmniej wydawało. Biegło się całkiem przyjemnie. Pierwszy kilometr minął dość szybko. Drugi i trzeci to była już walka z porywistym wiatrem i spadek tempa. Potem nawrót i bieg z wiatrem. Tak dobrnąłem do piątego kilometra. Następnie przedzieranie się przez błotniste ścieżki i próby zachowania równowagi oraz niedopuszczenie do upadku na betonowe płyty typu jumbo. Kolejne kilka nawrotów i zmienny kierunek wiatru. Raz w twarz, następnie w plecy i kilka razy z lewej lub prawej strony. Trening zamknął się blisko dziesięciokilometrowym dystansem. Właściwie to bardziej było to trochę ponad dziewięć kilometrów.

Jak to wszystko przeżyłem? Ogólnie to chyba wyszła z tego tragedia w dziewięciu aktach (kilometrach). Owszem, potwierdzam że pamięć mięśniowa istnieje i działa. Nogi sensownie pracowały i nic mnie nie bolało. Po treningu również nie odnotowałem żadnych strat. Problem jest zupełnie innej natury.

Wydolność organizmu spadła. Mocno spadła delikatnie rzecz ujmując. Tempa jakoś specjalnie nie chciałem zwiększać w trakcie biegu. W sumie to chciałem żeby było w miarę stałe i niskie. Teoretycznie się to udało. Jednak było to okupione sporym wysiłkiem. Widać to wyraźnie na poniższych zrzutach ekranowych.

 

Najlepszym zobrazowaniem tego faktu jest wysokie tętno uzyskane przy niskim tempie biegu. Średnie tętno wyniosło 164 bmp, natomiast średnie tempo to 5:47 min/km. Oznacza to słabą wydolność organizmu. Serce musiało się mocno napracować aby przemieścić ciało na treningu. W normalnych warunkach, przy takim tempie, osiągam około 140 uderzeń serca na minutę. To daje dużo do myślenia. Oczywiście na taki wynik składa się wiele czynników takich jak warunki pogodowe, pora dnia, samopoczucie i tym podobne. Jednak nie ma co się tłumaczyć. Zawaliłem treningi i związaną z tym systematyczność. Taki wynik to tylko i wyłącznie moja wina. 

Cała ta historia uczy dwóch rzeczy. Pamięć mięśniowa istnieje i działa. Natomiast sprawność organizmu spada w wyniku braku bodźców treningowych. Im dłuższa przerwa, tym niższa wydolność i trudności w pokonywaniu kolejnych kilometrów. Dobra wiadomość jest taka że w moim przypadku można szybko nadrobić powstałe straty. Oczywiście zajmie to nieproporcjonalnie więcej czasu niż powstała przerwa w treningach. Jednak na to nie mam już wpływu. Chociaż z drugiej strony...



Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Garmin Vivoactive 3 - szczera recenzja.

Mój pierwszy zegarek biegowy pochodził od firmy Garmin. Był to prosty Forerunner 10. Miał jednak kolosalną przewagę nad wbudowaną aplikacją w telefonie. Umożliwiał na bieżąco kontrolowanie tempa i dystansu biegu wprost z nadgarstka.  Do dnia dzisiejszego użytkowałem kilka różnych zegarków, aż pojawił się Garmin Vivoactive 3. Wiem że jest już wersja z numerem 4, ale czasem nie warto przepłacać. 

Kamizelka Evadict + kołczan na kije czyli zestaw obowiązkowy - recenzja.

Długo czekałem, aż taki zestaw pojawi się w Decathlonie. Do tego w tak atrakcyjnej cenie. Aby nie trzymać w napięciu podaję ceny już teraz: kamizelka biegowa - 99,00 zł kołczan na kije - 49,00 zł Jak łatwo zauważyć cennik firmy na literę "S" stratuje z o wiele wyższego poziomu. Można w tym momencie pomyśleć, że konkurencyjne rozwiązanie jest w takim razie lepsze pod względem wykonania czy też funkcjonalności. W końcu wyższa cena bierze się z jakiegoś powodu. Jak jest w rzeczywistości? Już spieszę z wyjaśnieniami.

Nike Downshifter 7 - piekielne buty - recenzja.

Raptem około dwieście kilometrów przebiegnięte w tych butach i chyba mogę już coś napisać o tym modelu. Zwłaszcza że jest o czym pisać w kwestii właściwości termicznych, ale o tym na końcu niniejszego wpisu.