W nawiązaniu do ostatnich wydarzeń (zaatakowany biegacz przez psy), uważam że to temat bardzo aktualny. Zwłaszcza że ostatnio sam miałem bardzo stresującą sytuację z czworonogiem i jego właścicielką.
fot. autor nieznany |
Piękny poranek w niedzielę zachęcał do biegu przez las w stronę morza. Początek był bardzo obiecujący. Pusto i cicho na szlaku. Lekki wiaterek i promienie słoneczne przebijające się przez drzewa. Kiedy wybiegałem na skraj lasu usłyszałem tupot czterech łap i szczekanie. W tle dało się również usłyszeć głos właścicielki, która starała się przywołać swojego pupila. Odruchowo wyjąłem gaz, który często zabieram ze sobą kiedy planuję bieg po lesie. Wydawało mi się że pies został przywołany do porządku. Nie odwracałem się, ale nadal słyszałem odgłos zbliżającego się zwierzęcia. Postanowiłem się zatrzymać. Jakieś pięć metrów za mną zatrzymał się również piesek. Nie był specjalnie wielki, ale tez nie należał do mikrusów. Szczekał, pokazywał swoje kły i stopniowo się zbliżał. Zwróciłem się do właścicielki z prośbą aby zabrała psa. Odparła że to nie pies a suka. W tym momencie zrozumiałem że będzie to długa konwersacja.
Powiedziałem że nie interesuje mnie płeć, tylko zależy mi na bezpieczeństwie. Zarówno moim, jak i jej psa (suki). Zwierz zbliżał się, a właścicielka nie potrafiła go zatrzymać. Nie muszę oczywiście wspominać że brak kagańca był oczywisty. Wykonałem kilka kroków w stronę psa. Ten ruch trochę go wytrącił z równowagi i cofnął się o metr lub dwa, ale nadal wykazywał się agresywnym zachowaniem. Po raz kolejny poprosiłem o zapanowaniem nad psem. W odpowiedzi usłyszałem żebym go nie prowokował. Trochę mnie zamurowało. Powiedziałem ze ja nie prowokuję, tylko biegam. Powoli traciłem nerwy i cierpliwość.
Kobieta powiedziała żebym sobie biegał i że tutaj jest las i jej pies tez może swobodnie biegać. Starałem się jej wytłumaczyć że akurat w lesie może to być bardzo niebezpieczne dla jej zwierzęcia i zasady odnośnie wyprowadzania psa na wolnej przestrzeni są takie same jak w środku miasta. Ponadto wspomniałem coś o policji i możliwych sankcjach. To spowodowało agresję właścicielki. Szybko przeszła na "Ty" i zaczęła używać słów których raczej tutaj nie zacytuje. Kiedy w końcu opanowała swojego psa (sukę) i zaczęła się oddalać, to na pożegnanie pokazała mi środkowy palec.
Pierwszy raz spotkałem się z taka agresją właściciela. Brak kultury i przestrzegania przepisów okazał się być na bardzo niskim poziomie. Sam nie mam nic przeciwko psom. Bardzo lubię te zwierzęta. Zdaję sobie sprawę że ich zachowanie jest często wypadkową zachowania ich właścicieli. Od kiedy biegam miałem może cztery lub pięć przypadków kiedy pies zachował się agresywnie. Na szczęście nigdy nie doszło do pogryzienia. Wydaje mi się że naświetlenie właścicielom stanu prawnego i wymuszenie zachowanie zdrowego rozsądku bardzo by pomogło. Może wtedy bieg przez las nie byłby tak stresujący i nie prowadził do takich sytuacji.
Komentarze
Prześlij komentarz