Drugi raz w trakcie mojego amatorskiego biegania byłem zmuszony udać się do fizjoterapeuty. Ból śródstopia uniemożliwiał mi już sprawne bieganie. W sumie to nie mogłem biegać normalnie. Ostatnie próba treningu zakończyła się po niespełna jednym kilometrze. To był wyraźny sygnał że trzeba szukać pomocy u specjalisty. W tym czasie przez głowę przechodziło mnóstwo myśli co może być przyczyną takiego stanu i co tak naprawdę się dzieje. Nie bardzo mogłem w pamięci odszukać jakąś konkretną przyczynę. Nowe buty mają już ponad dwieście kilometrów przebiegu. Więc tak późno nie powinny się pojawić objawy złego wyboru obuwia. Ostatni mocniejszy bieg to raptem półmaraton w trakcie Festiwalu Leśnego. Czyli nic specjalnego. Z drugiej strony zastanawiałem się co mi jest. Złamanie zmęczeniowe to była pierwsza myśl. Jednak nie odnotowałem zewnętrznych symptomów. Potem pojawiły się podejrzenia o przeciążeniu lub uszkodzeniu mięśnia lub ścięgna. Wszystko to były domysły i jedynym wyjściem była wizyta u fizjoterapeuty. Próbowałem też zgłosić się do ortopedy, ale terminy były tak odległe, że nawet nie chce mi się o tym pisać.
W zeszły czwartek pojawiłem się w gabinecie. Szybki wywiad, oględziny i wstępna diagnoza. Okazało się że problem jak zwykle jest dosyć złożony. Naruszyłem (przeciążyłem czy też uszkodziłem) nerw mięśnia strzałkowego stopy. Co najciekawsze ner ten biegnie od kości strzałkowej wzdłuż piszczela i łączy się właśnie z mięśniem strzałkowym w śródstopiu. W trakcie uciskania tego nerwu na wysokości piszczela czułem promieniowanie w mięśniu strzałkowym. To pozwoliło szybko określić jak bardzo się uszkodziłem. Na szczęście to tylko niewielki odcinek nerwu (biorąc pod uwagę jego całkowitą długość). Po godzinnym zabiegu fizjoterapeutycznym otrzymałem konkretne zalecenia. Do poniedziałku mam całkowity zakaz biegania. W ten sam dzień jeszcze jedna wizyta kontrolna i wtedy okaże się jak to wszystko wygląda. Potem pewnie będę mógł zacząć treningi, ale raczej będzie to powolne pełzanie. Dopytywałem oczywiście o przyczyny. Na to niestety nie dostałem jednoznacznej odpowiedzi. Choć problemem mogą faktycznie być buty. Paradoksalnie również sprawcą może być teren i nawierzchnia po której biegam. Chodzi o tereny leśne. Wydaje się że to nawierzchnia bardzo bezpieczna. Jednak połączenie takiego terenu i butów bez systemów stabilizacyjnych, niskiego dropa oraz małej amortyzacji mogły dać właśnie taki efekt. To że efekty pojawiły się po długim czasie to tylko zasługa wytrenowania. Organizm w końcu się poddał i dał temu wyraźny sygnał.
Aktualnie nie bardzo wiem co robić dalej. Uwielbiam biegać w terenie. Buty od Inov-8 są dla mnie idealne. Wydawało mi się że połączenie tych dwóch elementów to esencja mojego biegania. Zastanawiam się nad innym rozwiązaniem, ale wydaje mi się ono mocno abstrakcyjne i będące zupełną odwrotnością. Gdzieś tam daleko majaczy logo Hoka One One...
Komentarze
Prześlij komentarz