Przejdź do głównej zawartości

Czwarta świeczka na torcie.

W zeszłym miesiącu minęło cztery lata od powstania tego bloga. Ten rok mimo, że jeszcze się nie skończył, można uznać już za kompletny. W sumie to jeden z najsłabszych moich okresów związanych z bieganiem.


Zaczęło się całkiem dobrze. W lutym pierwszy start na dystansie ultra. Potem były plany na kolejne bieganie dłuższe niż dystans maratoński. Jednak przyszedł marzec i wszystko upadło. Wprowadzony lockdown kompletnie wybił mnie z rutyny i dyscypliny treningowej. Próbowałem ćwiczeń które można wykonywać w domu, ale to nie było to. Bieganie ze szmatą na twarzy było trudne i męczące. Trochę odbiłem się od dna w maju. Czerwiec też nie był zły. Okres wakacyjny spowodował zluzowanie i trzeba było znowu nadrabiać zaległości. Ponadto regularność wpisów na blogu mocno spadła.

Okres jesienny pozwolił znów przyspieszyć i cieszyć się treningami. Czułem i czuję nadal, że to moje najlepsze miesiące. Nie męczę się w upale. Temperatura jest dla mnie idealna, aura również sprzyja. Jednak na horyzoncie majaczy powtórka z marca. Nie wiem jak to w zasadzie będzie. Czy znowu nas zamkną w czterech ścianach? Lasy i plaża będą niedostępne? Mam nadzieję, ze tak się nie stanie. Aktualnie mam cały czas wrażenie, że za chwilę Policja zacznie mnie ścigać za brak maseczki w trakcie treningu. Pozostaje się bronić rozporządzeniem, gdzie uprawianie sportu nie wymaga zasłaniania twarzy. Aczkolwiek interpretacja mówi o osobach uprawiających sport zawodowo. Błędne koło.

Brak ruchu to nie jest najlepszy pomysł. Widzę po sobie, że taki scenariusz może przynieść tylko więcej szkody dla zdrowia lub stagnacje i brak progresu.

Na luty przyszłego roku jestem już zapisany na Trójmiejski Ultra Track 68 km. Mam jasny cel. Wiem jak chcę pobiec i jaki czas osiągnąć. Pozostaje tylko mieć nadzieję, że zawody się odbędą, a ja będę miał możliwość przygotowania się do startu w warunkach umożliwiających osiągnięcie zakładanych celów.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Garmin Vivoactive 3 - szczera recenzja.

Mój pierwszy zegarek biegowy pochodził od firmy Garmin. Był to prosty Forerunner 10. Miał jednak kolosalną przewagę nad wbudowaną aplikacją w telefonie. Umożliwiał na bieżąco kontrolowanie tempa i dystansu biegu wprost z nadgarstka.  Do dnia dzisiejszego użytkowałem kilka różnych zegarków, aż pojawił się Garmin Vivoactive 3. Wiem że jest już wersja z numerem 4, ale czasem nie warto przepłacać. 

Kamizelka Evadict + kołczan na kije czyli zestaw obowiązkowy - recenzja.

Długo czekałem, aż taki zestaw pojawi się w Decathlonie. Do tego w tak atrakcyjnej cenie. Aby nie trzymać w napięciu podaję ceny już teraz: kamizelka biegowa - 99,00 zł kołczan na kije - 49,00 zł Jak łatwo zauważyć cennik firmy na literę "S" stratuje z o wiele wyższego poziomu. Można w tym momencie pomyśleć, że konkurencyjne rozwiązanie jest w takim razie lepsze pod względem wykonania czy też funkcjonalności. W końcu wyższa cena bierze się z jakiegoś powodu. Jak jest w rzeczywistości? Już spieszę z wyjaśnieniami.

Nike Downshifter 7 - piekielne buty - recenzja.

Raptem około dwieście kilometrów przebiegnięte w tych butach i chyba mogę już coś napisać o tym modelu. Zwłaszcza że jest o czym pisać w kwestii właściwości termicznych, ale o tym na końcu niniejszego wpisu.