Głowa boli po roku 2020. Było sporo planów, ale życie zweryfikowało możliwości i chęci. Trzeba jednak patrzeć przed siebie i zapomnieć o tym co było, a nie jest. Nowy rok to możliwość zmiany na lepsze. Tak przynajmniej sugerują pojawiające się co chwilę reklamy środków pomagających rzucić palenie tytoniu. To oczywiście zwykła socjotechnika mająca na celu zwiększyć sprzedaż wspomnianych produktów, ale coś w tym chyba jednak jest. Przynajmniej w jakimś stopniu noworoczne postanowienia dają poczucie świeżości i przypływu energii. Zazwyczaj nic z tego nie wychodzi, ale trzeba próbować. Więc i ja spróbuję.
Sprawa jest prosta. Mniej żreć, a więcej biegać (ruszać się). W zeszłym roku mój kilometraż biegowy był tragiczny. Nie będę się chwalił liczbami, ale "tysiączka" nie odnotowałem. W kuchni tez nie było najlepiej. Waga skoczyła i niebezpiecznie zbliżyłem się pewnej granicy, która powoduje spore ograniczenia przy biegach ultra. Jestem bardzo blisko krawędzi skarpy, z której upadek może być bolesny. Na szczęście chyba się w porę zorientowałem.
Jeśli rządzący pozwolą na powrót zorganizowanych biegów w jakiejkolwiek formie, to na horyzoncie (opłacony) jest Trójmiejski Ultra Track i niesprecyzowany dystans na Ultramaratonie Kaszubska Poniewierka. Dwa większe biegi chyba mi wystarczą w tym roku. Nie ma sensu się forsować, a i tak jest wiele do nadrobienia.
Ponadto zwiększenie kilometrów w miesiącu to podstawowe zadanie. Nie ważne w jakiej formie. Może to być bieganie, ale równie dobrze piesze wędrówki też się sprawdzą. Oczywiście ćwiczenia siłowe również będą bardzo pomocne. Do tego codzienny plank i może się uda spełnić noworoczne postanowienia, czego sobie i wszystkim życzę.
Komentarze
Prześlij komentarz