Przejdź do głównej zawartości

Prawie rok...

Prawie rok.. nic nie pisałem. Trochę się działo dobrego, ale też wiele złego. Było kilka imprez biegowych, ale też spadek formy i dodatkowe kilogramy tu i ówdzie. Zbierałem się kilka razy żeby coś nabazgrolić na tym blogu, ale jakoś nie miałem motywacji do pisania, podobnie jak i do większego biegania.

Teraz mam jakiś plan. W sumie zawsze taki sam, czyli do przodu pomimo różnych przeciwności. Warto jednak wspomnieć co działo się w ciągu ostatnich dwunastu miesięcy.

W grudniu 2022 wystartowałem po raz kolejny w Garmin Ultra Race na dystansie 54 kilometrów. Ten bieg był chyba pierwszym sygnałem, że coś złego zaczyna się dziać. Teoretycznie trasa i warunki były sprzyjające (może poza padającym od pewnego momentu śniegiem). Jednak tempo było wyraźnie niższe niż zazwyczaj. Dotarłem do mety, ale jakoś bez przekonania i z bez szczególnej satysfakcji ukończenia. 


Potem do końca roku prawie nie biegałem. Na początku 2023 roku padł pomysł na nową imprezę czyli Ultra Wysoczyzna w miesiącu kwietniu, również na dystansie 54 kilometrów. Trasa biegła z Tolkmicka do Elbląga. Tereny dla mnie zupełnie nie znane. W sumie nie sądziłem, że będą tam takie góry. Abstrahując jednak od rzeźby terenu, to ten bieg obnażył stan mojej formy. Dodatkowo przypałętała się kontuzja. Od około 18 kilometra miałem poważne problemy z biegiem. W sumie to bardziej zwiedzałem okoliczne wzniesienia i lasy niż starowałem w jakiś zawodach. Po raz kolejny dotarłem do mety. Czas o którym nie będą tutaj wspominał, był mocno poniżej jakichkolwiek oczekiwań.



Byłbym zapominał. Tydzień przed Ultra Wysoczyzną, wziąłem udział w Runmageddonie, który odbywał się w Gdyni. Bieg przez 6 kilometrów z obciążeniem w formie różnych przeszkód. Najgorzej wspominam brodzenie w Bałtyku po kolana, z workiem na plecach. Reszta to standardowa wspinaczka, czołganie się w błocie i tym podobne. Dla mnie bez szału, ale z uśmiechem pomimo zimna.


Potem długo nic się nie działo, aż nastał wrzesień i 61 Bieg Westerplatte. Było gorąco i było to też widać w moim wyniku końcowym. Zasadniczo był to mój trzeci czas od końca w historii tej imprezy. Pozostawiam to bez komentarza.

Aktualnie mamy październik. W pierwszy weekend grudnia kolejny start, czyli Garmin Ultra Race 54 kilometry. Coś tam biegam, nabieram chęci i motywacji. Ostatni bieg wokół jeziora Długiego dał mi sporo do myślenia. Trochę się wyciszyłem i chyba złapałem oddech. Szykuję się na kolejne ultra i nie oddam tanio skóry.









 


Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Garmin Vivoactive 3 - szczera recenzja.

Mój pierwszy zegarek biegowy pochodził od firmy Garmin. Był to prosty Forerunner 10. Miał jednak kolosalną przewagę nad wbudowaną aplikacją w telefonie. Umożliwiał na bieżąco kontrolowanie tempa i dystansu biegu wprost z nadgarstka.  Do dnia dzisiejszego użytkowałem kilka różnych zegarków, aż pojawił się Garmin Vivoactive 3. Wiem że jest już wersja z numerem 4, ale czasem nie warto przepłacać. 

Kamizelka Evadict + kołczan na kije czyli zestaw obowiązkowy - recenzja.

Długo czekałem, aż taki zestaw pojawi się w Decathlonie. Do tego w tak atrakcyjnej cenie. Aby nie trzymać w napięciu podaję ceny już teraz: kamizelka biegowa - 99,00 zł kołczan na kije - 49,00 zł Jak łatwo zauważyć cennik firmy na literę "S" stratuje z o wiele wyższego poziomu. Można w tym momencie pomyśleć, że konkurencyjne rozwiązanie jest w takim razie lepsze pod względem wykonania czy też funkcjonalności. W końcu wyższa cena bierze się z jakiegoś powodu. Jak jest w rzeczywistości? Już spieszę z wyjaśnieniami.

Nike Downshifter 7 - piekielne buty - recenzja.

Raptem około dwieście kilometrów przebiegnięte w tych butach i chyba mogę już coś napisać o tym modelu. Zwłaszcza że jest o czym pisać w kwestii właściwości termicznych, ale o tym na końcu niniejszego wpisu.