Przejdź do głównej zawartości

Kamienie, kurhany i mgła - wycieczka w nieznane.

Weekend poza miastem daje chwilę wytchnienia od codziennych obowiązków. Można odpoczywać na wiele sposobów, ale dla mnie tym najlepszym i najbardziej efektywnym jest pobiegać bez ograniczeń powodowanych czasem i najlepiej po nieznanym terenie. Tak więc trafiłem do małej wsi zwanej Niesiołowice, a położonej w Szwajcarii Kaszubskiej. Plan był prosty. W okolicy jest kilka zbiorników wodnych, a więc można zrobić kółko i przebiec się dookoła wybranego jeziora. 


W sobotę rano, po klasycznym piątkowym grillu, wybiegłem na wąska asfaltową drogę. Po lewej rozciągał się widok na jezioro Długie. Długo to nie trwało:) Droga zaczęła prowadzić przez las i do tego mocno w górę. Według mapy miałem za chwilę zboczyć z utwardzonego szlaku na leśny dukt. Od tego momentu zaczęły się pierwsze utrudnienia. Wszędzie pojawiały się tablice  z napisem "teren prywatny" lub "droga prywatna". W tej sytuacji postanowiłem się trzymać głównej trasy. Po kilkunastu minutach wybiegłem na całkowicie odsłonięty teren, nawierzchnia zmieniła się w piaskową, by po kilkuset metrach przybrać postać brukowanej "średniowiecznej" drogi. Nie bardzo wiedziałem gdzie się znajduję. Track z zegarka oddalił się i zniknął. Trzeba było sięgnąć po telefon i zorientować się w terenie.


Zbliżałem się do wsi Węsiory. W sumie chciałem tu trafić, a właściwie w okolice i zobaczyć pewne miejsce. Same Węsiory minąłem dosyć szybko i zacząłem zbiegać w dół drogi. Wiedziałem, ze po prawej stronie będzie leśny parking i gdzieś w okolicy cel mojej wyprawy. Po drodze spotkałem kilka psów i ani jednego człowieka.



Po wbiegnięciu do lasu zobaczyłem niewielki drewniany mostek. Domyślałem się, że to droga prowadząca do miejsca docelowego. Nigdzie nie zauważyłem drogowskazu, więc musiałem polegać na intuicji. Las zrobił się gęsty i pojawiła się mgła. W końcu zobaczyłem ten obiekt, a w zasadzie kilkanaście obiektów. Mowa o kamiennych kręgach. Po chwili mgła zniknęła i zrobiło się bardziej przejrzyście. Przypadek?




Jest wiele teorii na temat pochodzenia tych kamieni. Najbardziej prawdopodobna mówi o miejscu pochówku ludu zwanego Gotami oraz Gepidami, którzy przybyli w te okolice około dwa tysiące lat temu. Stworzyli swego rodzaju cmentarz zbudowany z kamieni i kurhanów. Większość przetrwała do naszych czasów. Co ciekawe, kamienie posiadają porosty, które są praktycznie nie spotykane w tej okolicy. Podobno według pewnych badań, porosty mogą liczyć nawet cztery tysiące lat. Jest jeszcze inna teoria związana z gwiazdami i przepływem energii. Najlepiej obrazuje zdjęcie z opisem jednego z kręgów kamiennych. Ponadto zainteresowanych odsyłam na stronę Stowarzyszenia Badań Kamiennych Kręgów.



Kręcąc się wokół kamiennych kręgów straciłem na chwilę orientację. Na zegarku pojawiła się na szczęście trasa i mogłem podążać wyznaczonym szlakiem - dokładnie zielonym szlakiem. Od tego miejsca panowałem nad biegiem pod względem orientacyjnym.


Droga prowadziła częściowo lasem, potem skrajem lasu i jeziora Długiego oraz Czarnego. Większość linii brzegowej była zablokowana przez płoty i szlabany z informacją o terenie prywatnym. Biegło się przyjemnie i całkiem efektywnie. Zbliżałem się do końca mojej wycieczki.



Trasa wyniosła siedem kilometrów. Miało być trochę ponad pięć, ale z uwagi na tereny prywatne wyszło więcej. Wzrost wysokości to 63 metry, a najwyższy punkt to z kolei 207 metrów. Ogólnie wycieczka była czysto rekreacyjna i mogę ją polecić każdemu. Na koniec jeszcze jedno zdjęcie. Podobno najlepszy efekt energetyczny otrzymamy po położeniu się na tych kamieniach na brzuchu i z głową zwróconą na północ. Sam nie wiem...





Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Garmin Vivoactive 3 - szczera recenzja.

Mój pierwszy zegarek biegowy pochodził od firmy Garmin. Był to prosty Forerunner 10. Miał jednak kolosalną przewagę nad wbudowaną aplikacją w telefonie. Umożliwiał na bieżąco kontrolowanie tempa i dystansu biegu wprost z nadgarstka.  Do dnia dzisiejszego użytkowałem kilka różnych zegarków, aż pojawił się Garmin Vivoactive 3. Wiem że jest już wersja z numerem 4, ale czasem nie warto przepłacać. 

Kamizelka Evadict + kołczan na kije czyli zestaw obowiązkowy - recenzja.

Długo czekałem, aż taki zestaw pojawi się w Decathlonie. Do tego w tak atrakcyjnej cenie. Aby nie trzymać w napięciu podaję ceny już teraz: kamizelka biegowa - 99,00 zł kołczan na kije - 49,00 zł Jak łatwo zauważyć cennik firmy na literę "S" stratuje z o wiele wyższego poziomu. Można w tym momencie pomyśleć, że konkurencyjne rozwiązanie jest w takim razie lepsze pod względem wykonania czy też funkcjonalności. W końcu wyższa cena bierze się z jakiegoś powodu. Jak jest w rzeczywistości? Już spieszę z wyjaśnieniami.

Nike Downshifter 7 - piekielne buty - recenzja.

Raptem około dwieście kilometrów przebiegnięte w tych butach i chyba mogę już coś napisać o tym modelu. Zwłaszcza że jest o czym pisać w kwestii właściwości termicznych, ale o tym na końcu niniejszego wpisu.