Przejdź do głównej zawartości

Jantarowy Przełaj w tym roku będzie trudny.

Za trochę ponad półtora miesiąca czeka mnie start w Jantarowym Przełaju na dystansie 21 kilometrów. Jest to bieg o charakterze przełajowym. Zależnie od wersji trasy może być dosyć trudny lub całkiem łatwy i przyjemny. Własnie trasa stanowi wielką niewiadomą. W zeszłym roku została w ostatnim momencie zmieniona (relacja 2017) i cała moja strategia biegu okazała się zupełnym niewypałem.


Jednak to już przeszłość i teraz chcę się skupić na tym co będzie. Plan jest prosty do bólu - dosłownie. W tytule wpisu użyłem słowa "trudny", gdyż łatwo nie będzie. Idę (biegnę) na przysłowiowy żywioł. Jedyna sprawa którą planuję to utrzymanie średniego tempa w okolicach 5:39 km/min. Wbrew pozorom utrzymanie takiego tempa nie będzie dla mnie spacerkiem. Powodem takiej sytuacji jest kilka czynników. 

Po pierwsze pogoda. Jeżeli będzie tak słonecznie jak w zeszłym roku to biorę izotonik ze sobą i nie korzystam z punktów nawadniających. Taka metoda pozwoli urwać kilka sekund. Ponadto nadal mam kłopoty w korzystaniu z plastikowego kubeczka w trakcie biegu. Softflask załatwia sprawę. Również picie samej wody w tych warunkach dużo nie daje.


Druga sprawa to charakterystyka terenowa trasy. Start odbywa się na plaży. Jest to krótki odcinek, ale czuć go w nogach. Potem typowo leśne ścieżki z kilkoma podbiegami. Finisz (o ile nie zmienią trasy) to znowu bieg po plaży. Chociaż użycie słowa finisz jest tu trochę na wyrost. Wygląda to tak że wybiega się z lasu (a raczej podbiega) i wpada na plażę. Potem trzeba się kierować w kierunku przeciwnym do mety. Następnie nawrót i bieg ku mecie. W sumie odcinek ten liczy jakieś trzy kilometry, a może trochę więcej. Jest to chyba najtrudniejszy dla mnie fragment trasy, mimo że jest płasko. Problemem jest piach i gwarantowany silny wiatr. Po prostu same przyjemności biegowe.

Jak łatwo zauważyć, łatwo nie będzie. Będzie wręcz trudno. Ale plan jest prosty i zamierzam go zrealizować. Jeśli uda się ugrać coś więcej niż zakładam, to już będzie naprawdę świetnie. Dodatkowe bonusy upatruję w załamaniu pogody. Wtedy nie ograniczy mnie upał i może podkręcę tempo. Póki co trzeba trenować pod półmaraton, a nie siedzieć w domu jak mam to ostatnio w zwyczaju.   

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Garmin Vivoactive 3 - szczera recenzja.

Mój pierwszy zegarek biegowy pochodził od firmy Garmin. Był to prosty Forerunner 10. Miał jednak kolosalną przewagę nad wbudowaną aplikacją w telefonie. Umożliwiał na bieżąco kontrolowanie tempa i dystansu biegu wprost z nadgarstka.  Do dnia dzisiejszego użytkowałem kilka różnych zegarków, aż pojawił się Garmin Vivoactive 3. Wiem że jest już wersja z numerem 4, ale czasem nie warto przepłacać. 

Kamizelka Evadict + kołczan na kije czyli zestaw obowiązkowy - recenzja.

Długo czekałem, aż taki zestaw pojawi się w Decathlonie. Do tego w tak atrakcyjnej cenie. Aby nie trzymać w napięciu podaję ceny już teraz: kamizelka biegowa - 99,00 zł kołczan na kije - 49,00 zł Jak łatwo zauważyć cennik firmy na literę "S" stratuje z o wiele wyższego poziomu. Można w tym momencie pomyśleć, że konkurencyjne rozwiązanie jest w takim razie lepsze pod względem wykonania czy też funkcjonalności. W końcu wyższa cena bierze się z jakiegoś powodu. Jak jest w rzeczywistości? Już spieszę z wyjaśnieniami.

Nike Downshifter 7 - piekielne buty - recenzja.

Raptem około dwieście kilometrów przebiegnięte w tych butach i chyba mogę już coś napisać o tym modelu. Zwłaszcza że jest o czym pisać w kwestii właściwości termicznych, ale o tym na końcu niniejszego wpisu.