Przejdź do głównej zawartości

XXIII Harce Prezesa - relacja.

Po przybyciu do Szkoły Podstawowej nr 84 na ulicy Otomińskiej i odebraniu pakietu startowego pozostawało już tylko czekać na start, który miał się odbyć o godzinie 19:53.  Czas ten umilała nam (było nas razem ośmiu) ciepła herbata z cytryną i obserwowanie nowo napływających zawodników którzy ustawiali się w coraz to dłuższej kolejce do odbioru pakietów. W końcu się doczekaliśmy naszej minuty startowej i w pełnym rynsztunku z świeżo odebranymi mapami ruszyliśmy w ciemną i chłodną noc.



Zasadniczo trasa składała się z jednej dziesięciokilometrowej pętli prowadzącej przez las. Limit czasu to 300 minut plus 120 minut na spóźnienia. Do tego możliwość zdobycia różnych punktów karnych. Do odnalezienia czternaście punktów kontrolnych. Kolektywnie uzgodniliśmy że trzymamy się głównych dróg. Kiedy znajdziemy się w pobliżu punktu kontrolnego, zbaczamy na mniejsze ścieżki lub ewentualnie poza jakiekolwiek ścieżki. Następnie wracamy na główną drogę i kontynuujemy marsza / bieg w kierunku następnego PK. Plan był prosty i nie wymagał szczególnych umiejętności orientacji w terenie. 



W rzeczywistości bywało różnie. Czasem dochodziło do sytuacji, które powodowały kręcenie się w kółko, a czasem bezproblemowe odnajdowanie punktów. Jednak uśredniając szło nam całkiem sprawnie. Punkty odnajdywaliśmy sprawnie, choć często były przytwierdzone do drzew nie od strony drogi i trzeba było dobrze poszukać aby je odnaleźć. Do tego były również punkty stowarzyszone czyli najprościej ujmując punkty fałszywe. Pogoda sprzyjała. Był niewielki mróz, co było dobrą sytuacją. Drogi były rozjechane przez ciągniki, ale powstałe w ten sposób błoto zamarzło. Było kilka miejsc gdzie można było utopić buty, ale sprawna czołówka skutecznie przed tym ostrzegała. 

ognisko

Kiedy dotarliśmy do dziesiątego punktu, mogliśmy odpocząć. Był to tak zwany "pit stop" czyli ponad 60% trasy. W tym miejscu oficjalnie czas został zatrzymany i mieliśmy do godziny czasu na skorzystanie z ogniska oraz posilenie się pieczywem, kiełbaskami oraz herbatą. Spędziliśmy tam około trzydziestu minut i ruszyliśmy dalej. Po tym postoju zacząłem marznąć, a właściwie moje dłonie. Na szczęście przygotowałem się i zaopatrzyłem się w podgrzewacze do stóp i dłoni. Kilka minut energicznych ruchów rękami rozprowadziło ciepło z ogrzewaczy na dłoniach i palce osiągnęły właściwą temperaturę. Ostatnie cztery punkty kontrolne odnaleźliśmy dosyć sprawnie i bezpiecznie dotarliśmy do bazy. Oficjalny czas to 224 minuty (średnie tempo ponad 17 minut na kilometr). Według GPS przebyliśmy 12,5 kilometra. Okazało się że dostaliśmy 25 punktów karnych. Zamiast właściwego punktu, zaznaczyliśmy jeden punkt stowarzyszony. Było to przy PK numer 3 gdzie PK stowarzyszonych było aż dziesięć plus ten właściwy. Pierwszy raz spotkałem się z taką ilością. Nieoficjalnie zajęliśmy trzynaste miejsce na 38 drużyn. Jednak było wiele miejsc ex aequo. Dla przykładu dla miejsca pierwszego takich przypadków nieoficjalnie jest aż jedenaście. Przynajmniej tak to odczytuję na tą chwilę. Z czasem zostaną podane oficjalne wyniki i wtedy sytuacja się wyklaruje, o czym nie omieszkam powiadomić.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Garmin Vivoactive 3 - szczera recenzja.

Mój pierwszy zegarek biegowy pochodził od firmy Garmin. Był to prosty Forerunner 10. Miał jednak kolosalną przewagę nad wbudowaną aplikacją w telefonie. Umożliwiał na bieżąco kontrolowanie tempa i dystansu biegu wprost z nadgarstka.  Do dnia dzisiejszego użytkowałem kilka różnych zegarków, aż pojawił się Garmin Vivoactive 3. Wiem że jest już wersja z numerem 4, ale czasem nie warto przepłacać. 

Kamizelka Evadict + kołczan na kije czyli zestaw obowiązkowy - recenzja.

Długo czekałem, aż taki zestaw pojawi się w Decathlonie. Do tego w tak atrakcyjnej cenie. Aby nie trzymać w napięciu podaję ceny już teraz: kamizelka biegowa - 99,00 zł kołczan na kije - 49,00 zł Jak łatwo zauważyć cennik firmy na literę "S" stratuje z o wiele wyższego poziomu. Można w tym momencie pomyśleć, że konkurencyjne rozwiązanie jest w takim razie lepsze pod względem wykonania czy też funkcjonalności. W końcu wyższa cena bierze się z jakiegoś powodu. Jak jest w rzeczywistości? Już spieszę z wyjaśnieniami.

Nike Downshifter 7 - piekielne buty - recenzja.

Raptem około dwieście kilometrów przebiegnięte w tych butach i chyba mogę już coś napisać o tym modelu. Zwłaszcza że jest o czym pisać w kwestii właściwości termicznych, ale o tym na końcu niniejszego wpisu.