Wszędzie (portale, czasopisma, itd.) można znaleźć informację, że powoli zbliża się czas na roztrenowanie. Czyli rezygnacja lub ograniczenie treningów biegowych w celu regeneracji naszego ciała oraz umysłu. Okres owego roztrenowania przypada najczęściej na późną jesień lub wczesną zimę. Trwa (zależnie od intensywności treningów) od kilku dni do kilku tygodni. Tyle teorii. A jak jest w praktyce? To już zależy od indywidualnych upodobań. A jak jest u mnie? Zupełnie odwrotnie.
Jak już wcześniej pisałem, ciężko jest mi realizować treningi latem (nie żebym nie lubił lata). Nie chodzi o biegi do 10 kilometrów. Mam raczej na myśli wycieczki biegowe o sporej objętości. Przy dużym nasłonecznieniu i wysokiej temperaturze czuję się jak bałwan latem. Wysoka temperatura to dla mnie już około 18 - 20 stopni celsjusza. W takich warunkach jest mi ciężko biegać, zwłaszcza szybko.
Tak naprawdę pod względem objętościowym i szybkościowym, aktywuję się dopiero jesienią i zimą. Wtedy osiągam swoje wyżyny treningowe. Po prostu uwielbiam wtedy biegać. Już teraz obserwuję zwyżkę formy. Przyspieszam i nie mam zamiaru zwolnić. Na tą chwilę nie wykonuję specjalnie długich treningów. Raczej skupiam się na szybkości, interwałach i bacznie obserwuję swoje tętno. Jednak w najbliższym czasie (za jakieś parę kilogramów w dół) wplotę długie biegi oraz trochę treningów w terenie. Potem "góry" czyli Trójmiejski Park Krajobrazowy oraz wydmy na Mierzei Wiślanej.
Taki plan mam zamiar realizować do wiosny. Potem będzie pewnie nieświadome letnie roztrenowanie. Czyli wszystko odwrotnie niż powinno faktycznie być. Chociaż mam niewielką nadzieję że może tym razem będzie inaczej i obejdę się bez tego mitycznego roztrenowania. Może lato będzie zimne...
Komentarze
Prześlij komentarz